środa, 9 lipca 2014

13-,,Motyle''

Już jestem.... strasznie przepraszam za nieobecnośc wszystkich tych którzy jednak jeszcze czekali :) dziękuję :* Brak czasu, po części brak internetu, pomysłu... ale już jest :D Przepraszam za nieobecnośc, błędy, powtórzenia, interpunkcję, za wszystko ~Emm.
----------------------------------------
Poczułeś kiedyś coś takiego jakby cały świat się zatrzymał?Oblewa ciebie zimny, nieprzyjemny pot, kolana wydają się jak z waty, ciało zaczyna dygotać, a przed oczami pojawia się mgła dzięki której nie widzisz nic wyraźnie.... po chwili do mgły dochodzą plamy. Czarne... przypominają granat... Czarny granat pochmurnego nieba nocą kilka chwil przed nadejściem ogromnej burzy, która ma zamiar zniszczyć cały ten twój świat. Kilka błysków... trochę huków. I już drżysz na sama myśl o tym wszystkim. chcesz się zamknąć gdzieś w bezpiecznym miejscu. Uciec. Nie wychodzić. to na nic. Taka burza dopada każdego.... musisz tylko chwilkę poczekać, a zaraz wszystko zrozumiesz.

Silne ramiona mężczyzny oparły się o balustradę. Spojrzał jeszcze raz na różowowłosą. Była taka... inna? Zmierzył ją wzrokiem. Kruche, blade, kościste ciało, piękne włosy sięgające daleko za ramiona, pełne usta o kolorze wyblakłej maliny, blady rumieniec, zieleń tęczówek oprawiona obwódkom linii czarnych, długich rzęs. Odwróciła uwagę od tylko jej znanego punktu gdzieś w przestrzeni i obróciła się przodem do niego.
-Odpowiesz mi?-spytała łagodnie.
-Miałem zostać kage tej wioski.-powiedział i spojrzał przelotnie na domy w dole.
Ogarnąwszy wszystko wzrokiem wrócił nim do kobiety stojącej niedaleko na tym samym tarasie. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji.
-Miałeś?-zapytała ilustrując dokładnie jego twarz.
-Zostało trochę papierkowej roboty, sam muszę pozałatwiać parę spraw...-nie dokończył, zaciął się momentalnie.-a co ciebie to w ogóle interesuje.
Ton głosu się zmienił. Był teraz oschły, mrożący krew w żyłach.
-Współczuję tym ludziom.-prychnęła odwracając się ponownie do widoku.-To będzie straszne żyć pod władzą i opiekom takiego kogoś jak ty.
Nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała. Naprawdę ogarnął ją smutek spowodowany tym jak będą musieli żyć ci wszyscy ludzie. To nie jest człowiek. Może gdyby wtedy... Te kilka lat temu ukazałby się jej w innej odsłonie, choćby żeby był taki jak Naruto.... może i nawet bardziej wkurzający ale taki jak on. Nie bałaby się go, aż tak bardzo.
-Skąd możesz wiedzieć jaki jestem?!-uniósł nieprzyjemnie głos z wielką siłą powstrzymując się od nie rzucenia na ta małą osóbkę.-Nic nie wiesz ty mała zdziro.
-Wyzwiska raczej nie robią na mnie wrażenia.-Słowa tak pełne kłamstwa w tym momencie. No Sakura.... Przyznaj przed samą sobą, że takie słowa wypowiedziane akurat z tych ust jednak trochę bolą. No przyznaj!-A jakim może być człowiek nie mający ani grama w sobie żadnych uczuć? Jaki może być mając zamiast serca jedną, wielką kupkę gruzu? Jaki?
Spojrzał na nią. Tak bardzo pragnął w tej chwili jej krwi. niczym wampir wyssałby całą czerwoną, słodometaliczną maź z jej ciała tylko po to, aby te słowa nie padły z jej warg.
-Ty....-nie dokończył.
-Ja.-przerwała mu. Chwila ciszy dłużąca się wiekami.- Nie raz pozwoliłeś mi już odczuć to, że właśnie taki jesteś. Nie mający uczuć, emocji. trudno. Takie bestie tez powinny być na tym świecie, aby ranić tych wszystkich ludzi. Ludzi pełnych kłamstw i zawodów, ludzi pełnych egoizmu, pychy i złości.-wymawiając te słowa przypominała sobie każdą chwile kiedy spotykała Sasuke. Każde jego odpychające słowo, zdanie, spojrzenie.-I dobrze, bo ja nienawidzę ludzi.
Ostatnie zdanie strasznie nim wstrząsnęło. Jak Sakura może nienawidzić ludzi? Spojrzał na nią i pojął jak bardzo się trzęsie, jak bardzo ma ochotę teraz stąd uciec.
Czerwonowłosy mężczyzna podszedł do kruchej kobiety. Ta co raz to bardziej zaciskała długimi palcami ręcznik oplatający jej drżące ciało. Był co raz bliżej. Nie chciała, aby teraz do niej podchodził. Nie, nie chciała! Każdy jego krok rozbrzmiewał w jej uszach niczym huk fal rozbijający się o wielki, stromy klif z którego musiała zaraz skoczyć, by zginać gdzieś w czeluściach ciemnej, morskiej pijany, by znaleźć się jak najgłębiej na dnie. Wyraźnie się wzdrygnęła.
-Nie bój się.
To co usłyszała było dla niej ogromnym szokiem. Jak nie ma się do cholery bać? Dobrze wiedziała do czego on jest zdolny.
Podniosła wyżej spuszczoną wcześniej głowę.
-Skąd ta pewność, że się boje?-zapytała opryskliwie wymierzając mu cios tęczówkami.
-Trzęsiesz się.-odparł beznamiętnie co chwila stawiając kolejny krok.
-Może po prostu jest mi zimno?-zapytała odpychająco.
Powoli do jej nozdrzy docierał intensywny zapach jego perfum, przepełniał jej ciało od palców po sam czubek głowy. Zrobiła krok w tył. Potem następny i kolejny w końcu natrafiając na zimna powłokę twardej ściany. Nie ma ucieczki.... koniec.
Podszedł do niej jeszcze bliżej, uniosła dłoń ku górze nie bardzo wiedząc co ma zamiar zrobić, nawet gdyby wiedziała i tak by tego nie zrobiła bo pochwycił gwałtownie nadgarstek potem drugi drugą ręką i przydusił je po obu stronach głowy różowowłosej.
Zielone tęczówki oblały się strachem, a nogi odmawiały posłuszeństwa i gdyby nie uścisk Gaary dawno by już opadła na ziemię.
Wbił swoje biodra w jej, policzek do bladości drugiego i delikatnym szeptem łaskoczącym jej ucho wydobył z siebie słowa przepełnione złością, wrogością jak i łagodnością i czymś czego nie była w stanie odgadnąć.
-Wkurzasz mnie. Z każdym dniem co raz bardziej.-przerwał. Czuła jak jego klatka piersiowa podnosi się napełniając płuca tlenem, po czym opada przy kolejnych wypowiadanych słowach.-I nie jestem pewien dlaczego jeszcze to toleruję. Dlaczego nadal ciebie nie zabiłem. Dlaczego sprawia mi to poniekąd odrobinę radości.
Kobieta prychnęła mu obojętnie prosto w twarz i próbowała odepchnąć czerwonowłosego. Jedyne co udało jej się wskórać to lekkie odepchnięcie się samej od ściany i ponowne do niej przylegnięcie tylko z większym uderzeniem, co wiązało się z falą bólu.
-Ejejej.... spokojnie, kochanie.-wysyczał. Turkusowe tęczówki błądziły po całej bladej twarzy, która w tym momencie zbielała jeszcze bardziej.
Czuł jej kości. Był pewny, że ta osoba przed nim to nic innego jak sama skóra i kości. Była taka słaba, krucha.... od razu mógłby ja zabić i nikt nie miałby mu tego za złe, a jednak... nie potrafił.
-Nie. Nazywaj. Mnie. W. Ten. Sposób.-wysyczała unosząc delikatnie ton głosu.
Zamknęła mocno powieki i zebrała całą się jaka się w niej w tej chwili gnieździła. Odepchnęła go z całej siły tym samym wyrywając się spod jego uścisku.
Ruszyła szybkim krokiem do szklanych drzwi balkonowych, kiedy jeszcze raz została złapana za nadgarstek. Tym razem była pewna, że pozostanie jej tam wielki, siny ślad od którego nie uwolni swojej skóry przez najbliższe dwa tygodnie.
Odwrócił ja brutalnie przodem do siebie zbliżył niebezpiecznie czoło. Czuła jak oddech łaskocze jej poliki, jak w brzuchu pojawiają się niekontrolowane motyle. Zaczynała ponownie dygotać kiedy ogarnął ja swoimi perfumami, ogarnął swoim dotykiem. Patrzył świdrując w zielonej barwie dwie wielkie dziury, których nie była w stanie zrozumieć.
Cisza. Jeszcze nigdy taka cisza jej nie przeszkadzała jak teraz. Zazwyczaj lubiła ten stan kiedy cichy szept oznaczał krzyk. Teraz miała ochotę zapaść się pod ziemię, zapaść głęboko, bardzo głęboko i nigdy przenigdy już nie wychodzić na powierzchnię.
*****************
-Co się stało?-lodowaty, kobiecy głos dopadł go niczym dwa ostre kunai.
-Nic szczególnego.-odparł równie oziębłym tonem.
-Na pewno?-poczuł dłonie kobiety na swoich barkach zataczające kółka. Widział ją w ogromnym lustrze na przeciwko którego właśnie siedział. Przy kolejnym zdaniu fioletowowłosa pochyliła się do jego ucha okazując w odbiciu skrawek swojego biustu.-Może mogłabym ci pomóc?
-Mną nie będziesz się bawić tak jak nim.-ciemnowłosy mężczyzna odparł nie zważając na wdzięki towarzyszki, wstał gwałtownie się prostując.
Wyminął kilkoma krokami Konan i wyszedł z pokoju. Przemierzał ciemne, zawilgotniałe korytarze kierując się w stronę wyjścia. Czerwone tęczówki skakały po każdym skrawku tego pomieszczenia rozpamiętując każdy najmniejszy szczegół.
W końcu wyszedł. Bujne drzewa ogarnęły całe gwieździste niebo rozpościerające się nad jego głową. Wskoczył na jedną z gałęzi i przemierzał tak przez kilkanaście dobrych minut, zimny owiany nocą las, później pustynię, aż znalazł się przed czym do czego dążył.
Niezauważalnie wskoczył na jeden z pobliskich murków z którego rozpościerał się idealny widok na wielka rezydencję. Zauważył kilku strażników, kilka palących się jeszcze świateł w oknach i dwójkę ludzi na wielkim tarasie. Podszedł trochę bliżej rozpoznając dwie postacie obserwując z ukrycia ich poczynania. Po jakimś czasie cichej rozmowy różowowłosa kobieta wyrwała się z uścisku i szybkim krokiem weszła do swojej sypialni. Patrzył jeszcze chwilę jak młody mężczyzna przypatruje się kobiecie po czym rusza do swoich czterech ścian, jak powoli gasną wszędzie światła. Teraz miał szansę.
******
Ciemność ogarniająca cały pokój była przytłaczająca. Krucha posiadaczka zielonych oczu leżała na wielkim łóżku patrząc się bez najmniejszego sensu w biel sufitu.
-Co to było?-zapytała szeptem sama siebie przypominając sobie uczucie opanowujące jej osobę podczas jakże uroczego spotkania z Gaarą.
Po chwili usłyszała odgłos tłuczonego szkła. Gdyby nie byłaby to noc i dźwięk nie dochodził z jej łazienki, a z korytarza nie obawiałaby się tak bardzo. Wystraszona podeszła wolnym krokiem do drzwi już trzymając w reku ostry nóż wyjęty szybko z szufladki, zapaliła światło łazienki i szybkim ruchem otworzyła drzwi.
To było dziwne.... nic tam nie zobaczyła. Nic, nikogo, zwykła pusta i odłamki rozbitej szklanej kulki z płynem. Nic poza tym.
Wzięła głęboki wdech i uspokojona wróciła do sypialni. Zamknęła drzwi i już nie zdążyła się obrócić.
Poczuła ogromny ból w okolicach brzucha i ramion, następnie plecy kiedy uderzyła z ogromnym hałasem i siłą w róg szafy. Jęknęła nie zważając na to co się działo. Poczuła jak ciepła maź wydobywa się z skroni, a w ustach ma metaliczny słodki posmak krwi.
Kolejne uderzenie prosto w twarz. Ktoś złapał ją za włosy brutalnie podnosząc i przyciskając tym samym do szafy w którą wleciała. Odważyła się podnieść powieki, po czerwieni którą ujrzała od razu je zamknęła. Znała te tęczówki. Nie były jego, ale kogoś bardzo bliskiemu. Spod przymrużonych powiek zaczynały powoli zbierać się łzy, nie chciała ich wypościć na policzki, nie nie da się.
-Idziemy-wysyczał prosto do ucha.
Nagłe światło rozproszyło ciemność. Delikatne ciało Sakury zostało natychmiast odepchnięte w stronę szklanych drzwi. W następnej sekundzie poczuła jak szyba rozpryskuje się pod siłą jej rzutu i jak uderza mocno o metalowe barierki tarasu. Z ust mimowolnie popłynęła stróżka purpurowej krwi, a ona sama opadła na lewy bok.
Z trudem łapiąc powietrze w płuca otworzyła oczy rejestrując widok uciekającego napastnika w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami oraz podbiegającą do niej czerwona czuprynę. Po chwili poczuła ciepłe, umięśnione ramiona otaczające z niezwykłą delikatnością jej osobę.
Nic. Głucho. Ciemno. Nic.
Zamknęła powieki mocniej, bez nadziei próbując je ponownie otworzyć.

1 komentarz:

  1. Omg omg tyle czekałam, ale opłacało się! Niemal codziennie wchodziłam na bloga zobaczyć czy dałaś jakiś znak życia :)
    Pierwszy raz dodaje komentarz na twoim blogu i chciałabym Ci naprawdę pogratulować pomysłu na ta historię! Xx
    Życzę weny, duuuuuuuuuuuużo weny, pozdrawiam! <3

    ~lena.

    OdpowiedzUsuń