czwartek, 29 maja 2014

12-,,Czcigodny?''

 PRZECZYTAJ PROSZĘ ! :)
Przepraszam że tak długo.... przepraszam za błędy i wgl. co najważniejsze PRZEPRASZAM,bo ten rozdział nie jest taki.... od połowy wszystko się popsuło i styl pisania jest strasznie ogólny -.-' nwm jak wy ale ja tak nienawidzę pisać ogólnikowo, strasznie wiele razy się tutaj powstrzymuję od większego opisu, bo mogłabym dobre 50 zdań ułożyć o tym jak to liście nie szumią w lesie :) a tym razem jest naprawdę.... bynajmniej od momentu ujrzenia Suny.... Powodzenia życzę bo przeczytać ten rozdział to jakaś katastrofa :) ale mam nadzieję że inne pójdą o wiele lepiej :)
----------------------------------------------------------
Weź wdech! Otwórz oczy! Spójrz przed siebie. To co widzisz nie jest rzeczywistością, to nie jest złudzenie. To coś czego nikt nie pojmował, nie pojmuje i nie pojmie. Życie. To że złe chwile oplatają twój kark z nadzieją jego złamania, to że myśl o braku sensu tną twoją skórę rozdzierając miliony tkanek z których wypływa samoistnie twoja purpurowa krew o słodkim jak metal smaku. Nie mylisz się! To nie ma sensu.... Całe to życie jest bez sensu. Niby masz tych kilku ludzi, niby masz do kogo otworzyć usta, jednak..... pustka. To cie otacza i to jest teraz twoim najlepszym przyjacielem.

Odtrącił od siebie kołdrę i usiadł na skraju łóżka. Rudy mężczyzna rozejrzał się po ciemnym pokoju w którym roztaczał się jedynie straszny bałagan. Coś się kolo niego poruszyło. Zwrócił głowę w bok i spostrzegł nagie ciało leżącej kobiety. Przeczesał dłonią włosy.
Wstał zbierając po drodze swoje porozrzucane ubrania i wszedł do łazienki. Stojąc pod prysznicem uświadomił sobie jedną zwykłą rzecz.
Te spotkania z Konan. One nie były już takie same. Nie dawały mu tyle satysfakcji i spokoju. zaczynała go nudzić, w jej towarzystwie nie czuł już ani trochę takiej chęci, aby obdarowywać ją fałszywymi czułościami podczas takich sytuacji jak ta która właściwie przed kilkoma godzinami miała miejsce w jego sypialni.
Ubrany wyszedł na korytarz. Mijając kolejne zamykane drzwi wszedł chyba do jedynych, które były otwarte. Wejście do kuchni było malutkie, a samo pomieszczenie było niewiele większe od zwykłego pokoiku, ale właśnie tutaj znalazł osobę, której szukał.
-I jak?-spytał się zimnym, niskim głosem, podchodząc do zlewu i nalewając sobie szklankę lodowata wodą.
-Jest słaba,-na te słowa głowa pochylonego Paina nad szklanką się podniosła-jednak... pomimo tego ma to coś. Nie odpuściła tak łatwo. Podczas walki stanęła pomiędzy obroną tego smarkacza, a śmiercią którą miałem ochotę jej zadać.
-Spróbuj ją tknąć, a szczerze tego pożałujesz.-wysyczał mu w twarz szybkim krokiem zbliżając się do blondyna przytrzymując go za wierzch czarnej koszulki pięściami.
-Myślę że coś z niej będzie.-dodał blondyn i z łatwością rozplótł palce z ucisku na swoim ubraniu.-Spokojnie.

Cisza rozchodząca się wokół dwóch postaci została przerywana od czasu do czasu głuchy szumem liści i niekiedy świergotem pobliskich ptaków.
-Co taka cicha?-przerwał spokój męski głos.
-Ty też nie jesteś za bardzo rozmowny.-spostrzegła i dogryzła mu się. Jej głos był w miarę cierpki i zaczepliwy tak jakby w przeciągu tych kilku godzin humor kobiety zmienił się diametralnie o 180 stopni.
-Boże.... przepraszam że się odezwałem-powiedział zmieniając głos na oschły i oziębły.
-Po prostu nie mogę zroumiec dlaczego musiałeś iść ze mną.
-chciałem wrócić na chwilę do domu. Zapomniałem ta czegoś -zsunął dłoń do swojej szyi milknąc na sekundę, dwie  kontynuował.-Poza tym wiem co się działo ostatnio i wiem, że bieg jest dla ciebie bardzo wyczerpujący. Zresztą czy ty w ogóle potrafisz podczas podróży nie zrobić sobie krzywdy.-dodał suchym tonem, nie przepełnionym nawet najmniejsza nuta jakiejkolwiek emocji.
-Nie przesadzasz? Przecież potrafię....-urwała.
Gaara usłyszał tylko trzask łamiącej się gałęzi i kolejny, i jeszcze jeden. Sekudne po tym pierwszym odgłosie spojrzał w stronę Sakury której już ta nie było. Po chwili kierował się na samą ziemię, aby zdążyć ją złapać. Ta po drodze obijała się o kolejne kotary raniąc sobie skórę w niektórych miejscach ale koniec końców udało jej się wpaść w silne ramiona.
Mężczyzna stanął na twardej ziemi i spojrzał na twarz wystraszonej kobiety. Jej powieki były mocno zaciśnięte, a z pięknych warg pozostała jedynie wąska linia. Kiedy otworzyła oczy, najpierw jedno potem drugie ujrzał w nich resztki uciekającego strachu. oddychała w mirę szybko, a całe ciało dygotało. Ich twarze dzieliły nieliczne centymetry, a i ta odległość zmniejszała się co chwila.
Otwierając oczy zobaczyła chłodny turkus, jednak było w nim coś innego niż tylko nienawiść. Gdzieś w najciemniejszych zakątkach chowała się troska. Patrzyła tak na niego niezbyt świadoma tego co robi. Czuła dziwne ukłucie niewiedzy.... Dlaczego to on ostatnio ratuje ją ciągle z opresji? I dlaczego nie potrafi być na niego tak zła jak na początku? Dlaczego polubiła to jego przenikliwe ciepło? Czuła jak przeszywa ją fala wyczerpania,wiedziała dlaczego upadła. Wiedziała że pod ciężarem skoku nogi ugięły się pod nią i zsunęła się z tej gałęzi. Wszystko w czym pokładała nadzieję to to, że on nie zobaczy tego jak bardzo ją boli,jaki wielki strach włada w tej chwili jej ciałem.
Różnica dzieląc ich twarze miała teraz odległość minimalną. Oddzielały ich może trzy milimetry. Czuł jej bliskość, ciepło, nawet świeży zapach perfum się nasilił. W końcu czerwonowłosy oderwał wzrok od zielonych tęczówek i odchylił głowę w tył.
-Ekhmmm....-odchrząknęła Sakura.-Możesz mnie postawić?
-Nie jestem pewien-odpowiedział a ta uniosła tylko jedną z brwi.-Znając twoje szczęście i na zwykłej ziemi narobisz sobie szkód.
Zerwała się na równe nogi momentalnie mrożąc go spojrzeniem. Odwróciła się na pięcie i robiła pierwszy krok. Momentalnie złapała się za wierzch nadgarstka. Spojrzała na niego. Na skórze widniała purpurowa kleista plama. Spojrzał na nią i już pod puszkami palców zaczęły tańczyć figlarnie cienie zielonych płomyków.
Poczuła obca dłoń na swojej co sprawiło, że zieleń ognia natychmiast zniknęła.
-Nie marnuj energii na takie coś.-Gaara spójrz jej w oczy.
Sięgnął do kieszeni po kunai i rozciął skrawek swojej koszuli. Obwiązał nim delikatnie nadgarstek po czym ponownie spojrzał w zielone tęczówki. Uniósł rękę i oparł ją o blady policzek zacierając kolejną plamkę krwi o wiele mniejszą, niż ta którą właśnie opatrzył.
Tętno ponownie wzrosło z nadzieją, że rozsadzi jej wszystkie tętnice, czuła się jak wtedy gdy widziała.... gdy widziała Sasuke. Nie! Potrząsnęła delikatnie głową. Nie chce przechodzić tego jeszcze raz.
-Dziękuję-wyszeptała.
Słowa docierały do niego z opóźnieniem i takie jakieś strasznie nieprzytłumione. Widział to. Jak bardzo zmagała się w tym momencie z bólem, jak próbowała go zatuszować, jak starała się ukryć wyczerpanie. Widział jaka jest blada, jak ciężko oddycha, a przed chwilą upewnił się co do tego iż waży mniej od 4 letniego dzieciaka.
-Choć-zaczął- przejdziemy się kawałek.
Nie wiedziała czy to zauważył czy nie ale odczuła dużą ulgę. Chwila spaceru zamiast biegu wywołała falę spokoju która ogarnęła nią natychmiastowo. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i ruszyła za mężczyzną po chwili się z nim równając.
Godziny mijały, a straszy upał wyciskał z kobiety ostatnie płyny jakie posiadała w swoim organizmie.
-Daleko jeszcze?-spytała, ręką zacierając na nowo pojawiające się krople potu.
-Nie.
Odpowiedź nie za długa. Zaledwie jedno słowo, a cieszyło jak prezenty pod choinką i tak jak było powiedziane. Po niedługiej chwili, weszli na jedną z najwyższych wydm. Parzący piasek przesypywał się między palcami stup w sandałach, a powietrze tak jakby się zatrzymało. Stało i śmiało im się w twarz nie obdarowując nawet najmniejszym podmuchem. Będąc na samej górze rozpościerał się widok, który zrobił na Sakurze ogromne wrażenie. Przed nią jakby z miękkiego pisku wyłoniła się cała Wioska. Ruszyli w stronę wejścia.
Stojąc przed bramami Suny przeszli niejaki patrol. To co dziwiło różowowłosą t fakt iż Gaara został wtedy potraktowany niczym jeden z najważniejszych członków tej Wioski. Nie miała czasu sobie zaprzątać tym głowy. Pragnęła znaleźć się jak najszybciej w jakimś budynku gdzie znajdzie odrobinę cienia.
Idąc ulicami Wioski tłumy które ich mijały dziwnym wzrokiem oplatały jej towarzysza.
-Dlaczego oni wszyscy tak dziwnie się na ciebie patrzą?-spytała w końcu nie wytrzymując.
-Pytaj ich nie mnie.
-odpowiedź która zupełnie jej nie zadowoliła spowodowała wymuszony grymas na jej twarzy.
Po ponownych chwilach milczenia trafili w końcu w mury wielkiej rezydencji.
Od razu w pierwszym korytarzu przywitała ich wysoka, szczupła blondynka. Skądś ja kojarzyła, ale nie była pewna.
-Temari.-powiedziała głosem przepełnionym sympatią, wiedziała wiedziała, że skądś ją zna. To ona był siostrą Gary. Jedną z rójki rodzeństwa startującego w ostatnim egzaminie w Konocha.
Macie się stawić w gabinecie zastępczego. Zastępczy? O co chodzi? Pytania błądziły po głowie młodej Haruno idącej wielkimi korytarzami za blondynką.
Koniec końców stanęła po czasie przed wielkim, dębowym biurkiem za którym siedział przygarbiony, ciemnowłosy mężczyzna.
-Nareszcie jesteście!-wstał i krzyknął. Zwrócił się do Sakury-Ile jeszcze mieliśmy czekać?!!
Krzyki wypełniały całe pomieszczenie. Różowowłosa spuściła głowę i obejrzała swoje buty.
-Przep...
-Nie!-teraz zwrócił się do Gaary.-To że jesteś czcigodnym nie oznacz, że masz prawo do takiego spóźnienia. Człowiek umiera a ty co? Wleczesz się z ta pożal się boże jędzą, która niby ma nam pomóc?-podszedł do niego. Zielone tęczówki spostrzegły jak pięści czerwonowłosego się zaciskają, jak wargi łączą się w cieką zaciśniętą linię.- Powinieneś poganiać tą dziwkę, a ty co?
Kobieta miała wrażenie, że zaraz niejaki zastępczy oberwie, jednak tak się nie stało. Gaara jeszcze mocniej zacisnął wargi i powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza.

,,Umierająca? Czy w tej Wiosce w ogóle wiedzą co to słowo oznacza? Racja... jeden z cięższych przypadków,jednak.... no nie przesadzajmy.'' Różowowlosa opadła na łóżko. W nocy temperatura w tym miejscu była zupełnie bardziej normalna. Obmyła się pod prysznicem i spojrzała w lustro. Kiedy zmyla jedyny kosmetyk, który miała n twarzy przez cały dzień było widać jej wielkie zapadnięte sińce pod oczyma. Przetarła je dłonią i rozczesała mokre włosy. Przepasana jedynie ręcznikiem wyszła z łazienki.
Sypialnia jaką otrzymała w samej rezydencji była ogromna, przewyższała jej pokój przynajmniej czterokrotnie. Otworzyła drzwi od balkonu i wyszła na świeże powietrze. Upewniła się czy ręcznik jest mocno przymocowany do jej ciała i położyła ręce na balustradzie. Delikatny podmuch wiatru otulił jej twarz rozrzucając mokre włosy dookoła.
-fff....-usłyszała szybkie i głośne wydobycie się powietrza z czyjś ust tuż obok. Kiedy zerknęła w tamta stronę ujrzała Gaarę. Ubrany jedynie w krótkie spodnie przyglądał jej się z rozbawieniem.
-Co cie tak cieszy?
-No chyba ty.... widzisz coś albo kogoś innego w pobliżu?-spytał.
Spuściła głowę po chwili podnosząc ją ponownie. Widziała owiane czernią niebo i złote punkty, które miały swoje odpowiedniki w postaci latarni na ziemi. Słyszała jak w pobliskich ogrodach szumią nieliczne drzewa, a gwar ulic powoli cichnie.
-Odpowiesz mi na jedno pytanie?-przerwała w końcu ciszę.-Dlaczego nazwał cię wtedy ,, czcigodnym''? i Dlaczego pozwoliłeś się tak potraktować? To raczej nie w twoim stylu.
-To są dwa pytania.-powiedział patrząc w ten sam punkt co ona.-A odpowiedzi są mal istotne.

1 komentarz:

  1. Hej :3 przeczytalam twoje dotychczasowe notki sa super ! Wciagnely mnie :3 jednak nie podoba mi sie ze Gaara tak bardzo obraza Sakure rozumiem ze za soba nie przepadaja ale te wulgaryzmy wszystko psuja :) czekam na nowa notke ! Ps. Zrob cos zeby Sakura nie byla taka slaba ._. BLOG SUPER !

    OdpowiedzUsuń