czwartek, 13 listopada 2014

Przepraszam....

Przepraszam za taka przerwę -.- wiele ostatnio sie dzieje i jakos nie mam zbytnio czasu ...
Mimo wszystko postaram sie dodac nowy post szybko może uda się nawet w ten weekend albo na początku przyszłego tygodnia
~Emm.

środa, 9 lipca 2014

13-,,Motyle''

Już jestem.... strasznie przepraszam za nieobecnośc wszystkich tych którzy jednak jeszcze czekali :) dziękuję :* Brak czasu, po części brak internetu, pomysłu... ale już jest :D Przepraszam za nieobecnośc, błędy, powtórzenia, interpunkcję, za wszystko ~Emm.
----------------------------------------
Poczułeś kiedyś coś takiego jakby cały świat się zatrzymał?Oblewa ciebie zimny, nieprzyjemny pot, kolana wydają się jak z waty, ciało zaczyna dygotać, a przed oczami pojawia się mgła dzięki której nie widzisz nic wyraźnie.... po chwili do mgły dochodzą plamy. Czarne... przypominają granat... Czarny granat pochmurnego nieba nocą kilka chwil przed nadejściem ogromnej burzy, która ma zamiar zniszczyć cały ten twój świat. Kilka błysków... trochę huków. I już drżysz na sama myśl o tym wszystkim. chcesz się zamknąć gdzieś w bezpiecznym miejscu. Uciec. Nie wychodzić. to na nic. Taka burza dopada każdego.... musisz tylko chwilkę poczekać, a zaraz wszystko zrozumiesz.

Silne ramiona mężczyzny oparły się o balustradę. Spojrzał jeszcze raz na różowowłosą. Była taka... inna? Zmierzył ją wzrokiem. Kruche, blade, kościste ciało, piękne włosy sięgające daleko za ramiona, pełne usta o kolorze wyblakłej maliny, blady rumieniec, zieleń tęczówek oprawiona obwódkom linii czarnych, długich rzęs. Odwróciła uwagę od tylko jej znanego punktu gdzieś w przestrzeni i obróciła się przodem do niego.
-Odpowiesz mi?-spytała łagodnie.
-Miałem zostać kage tej wioski.-powiedział i spojrzał przelotnie na domy w dole.
Ogarnąwszy wszystko wzrokiem wrócił nim do kobiety stojącej niedaleko na tym samym tarasie. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji.
-Miałeś?-zapytała ilustrując dokładnie jego twarz.
-Zostało trochę papierkowej roboty, sam muszę pozałatwiać parę spraw...-nie dokończył, zaciął się momentalnie.-a co ciebie to w ogóle interesuje.
Ton głosu się zmienił. Był teraz oschły, mrożący krew w żyłach.
-Współczuję tym ludziom.-prychnęła odwracając się ponownie do widoku.-To będzie straszne żyć pod władzą i opiekom takiego kogoś jak ty.
Nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała. Naprawdę ogarnął ją smutek spowodowany tym jak będą musieli żyć ci wszyscy ludzie. To nie jest człowiek. Może gdyby wtedy... Te kilka lat temu ukazałby się jej w innej odsłonie, choćby żeby był taki jak Naruto.... może i nawet bardziej wkurzający ale taki jak on. Nie bałaby się go, aż tak bardzo.
-Skąd możesz wiedzieć jaki jestem?!-uniósł nieprzyjemnie głos z wielką siłą powstrzymując się od nie rzucenia na ta małą osóbkę.-Nic nie wiesz ty mała zdziro.
-Wyzwiska raczej nie robią na mnie wrażenia.-Słowa tak pełne kłamstwa w tym momencie. No Sakura.... Przyznaj przed samą sobą, że takie słowa wypowiedziane akurat z tych ust jednak trochę bolą. No przyznaj!-A jakim może być człowiek nie mający ani grama w sobie żadnych uczuć? Jaki może być mając zamiast serca jedną, wielką kupkę gruzu? Jaki?
Spojrzał na nią. Tak bardzo pragnął w tej chwili jej krwi. niczym wampir wyssałby całą czerwoną, słodometaliczną maź z jej ciała tylko po to, aby te słowa nie padły z jej warg.
-Ty....-nie dokończył.
-Ja.-przerwała mu. Chwila ciszy dłużąca się wiekami.- Nie raz pozwoliłeś mi już odczuć to, że właśnie taki jesteś. Nie mający uczuć, emocji. trudno. Takie bestie tez powinny być na tym świecie, aby ranić tych wszystkich ludzi. Ludzi pełnych kłamstw i zawodów, ludzi pełnych egoizmu, pychy i złości.-wymawiając te słowa przypominała sobie każdą chwile kiedy spotykała Sasuke. Każde jego odpychające słowo, zdanie, spojrzenie.-I dobrze, bo ja nienawidzę ludzi.
Ostatnie zdanie strasznie nim wstrząsnęło. Jak Sakura może nienawidzić ludzi? Spojrzał na nią i pojął jak bardzo się trzęsie, jak bardzo ma ochotę teraz stąd uciec.
Czerwonowłosy mężczyzna podszedł do kruchej kobiety. Ta co raz to bardziej zaciskała długimi palcami ręcznik oplatający jej drżące ciało. Był co raz bliżej. Nie chciała, aby teraz do niej podchodził. Nie, nie chciała! Każdy jego krok rozbrzmiewał w jej uszach niczym huk fal rozbijający się o wielki, stromy klif z którego musiała zaraz skoczyć, by zginać gdzieś w czeluściach ciemnej, morskiej pijany, by znaleźć się jak najgłębiej na dnie. Wyraźnie się wzdrygnęła.
-Nie bój się.
To co usłyszała było dla niej ogromnym szokiem. Jak nie ma się do cholery bać? Dobrze wiedziała do czego on jest zdolny.
Podniosła wyżej spuszczoną wcześniej głowę.
-Skąd ta pewność, że się boje?-zapytała opryskliwie wymierzając mu cios tęczówkami.
-Trzęsiesz się.-odparł beznamiętnie co chwila stawiając kolejny krok.
-Może po prostu jest mi zimno?-zapytała odpychająco.
Powoli do jej nozdrzy docierał intensywny zapach jego perfum, przepełniał jej ciało od palców po sam czubek głowy. Zrobiła krok w tył. Potem następny i kolejny w końcu natrafiając na zimna powłokę twardej ściany. Nie ma ucieczki.... koniec.
Podszedł do niej jeszcze bliżej, uniosła dłoń ku górze nie bardzo wiedząc co ma zamiar zrobić, nawet gdyby wiedziała i tak by tego nie zrobiła bo pochwycił gwałtownie nadgarstek potem drugi drugą ręką i przydusił je po obu stronach głowy różowowłosej.
Zielone tęczówki oblały się strachem, a nogi odmawiały posłuszeństwa i gdyby nie uścisk Gaary dawno by już opadła na ziemię.
Wbił swoje biodra w jej, policzek do bladości drugiego i delikatnym szeptem łaskoczącym jej ucho wydobył z siebie słowa przepełnione złością, wrogością jak i łagodnością i czymś czego nie była w stanie odgadnąć.
-Wkurzasz mnie. Z każdym dniem co raz bardziej.-przerwał. Czuła jak jego klatka piersiowa podnosi się napełniając płuca tlenem, po czym opada przy kolejnych wypowiadanych słowach.-I nie jestem pewien dlaczego jeszcze to toleruję. Dlaczego nadal ciebie nie zabiłem. Dlaczego sprawia mi to poniekąd odrobinę radości.
Kobieta prychnęła mu obojętnie prosto w twarz i próbowała odepchnąć czerwonowłosego. Jedyne co udało jej się wskórać to lekkie odepchnięcie się samej od ściany i ponowne do niej przylegnięcie tylko z większym uderzeniem, co wiązało się z falą bólu.
-Ejejej.... spokojnie, kochanie.-wysyczał. Turkusowe tęczówki błądziły po całej bladej twarzy, która w tym momencie zbielała jeszcze bardziej.
Czuł jej kości. Był pewny, że ta osoba przed nim to nic innego jak sama skóra i kości. Była taka słaba, krucha.... od razu mógłby ja zabić i nikt nie miałby mu tego za złe, a jednak... nie potrafił.
-Nie. Nazywaj. Mnie. W. Ten. Sposób.-wysyczała unosząc delikatnie ton głosu.
Zamknęła mocno powieki i zebrała całą się jaka się w niej w tej chwili gnieździła. Odepchnęła go z całej siły tym samym wyrywając się spod jego uścisku.
Ruszyła szybkim krokiem do szklanych drzwi balkonowych, kiedy jeszcze raz została złapana za nadgarstek. Tym razem była pewna, że pozostanie jej tam wielki, siny ślad od którego nie uwolni swojej skóry przez najbliższe dwa tygodnie.
Odwrócił ja brutalnie przodem do siebie zbliżył niebezpiecznie czoło. Czuła jak oddech łaskocze jej poliki, jak w brzuchu pojawiają się niekontrolowane motyle. Zaczynała ponownie dygotać kiedy ogarnął ja swoimi perfumami, ogarnął swoim dotykiem. Patrzył świdrując w zielonej barwie dwie wielkie dziury, których nie była w stanie zrozumieć.
Cisza. Jeszcze nigdy taka cisza jej nie przeszkadzała jak teraz. Zazwyczaj lubiła ten stan kiedy cichy szept oznaczał krzyk. Teraz miała ochotę zapaść się pod ziemię, zapaść głęboko, bardzo głęboko i nigdy przenigdy już nie wychodzić na powierzchnię.
*****************
-Co się stało?-lodowaty, kobiecy głos dopadł go niczym dwa ostre kunai.
-Nic szczególnego.-odparł równie oziębłym tonem.
-Na pewno?-poczuł dłonie kobiety na swoich barkach zataczające kółka. Widział ją w ogromnym lustrze na przeciwko którego właśnie siedział. Przy kolejnym zdaniu fioletowowłosa pochyliła się do jego ucha okazując w odbiciu skrawek swojego biustu.-Może mogłabym ci pomóc?
-Mną nie będziesz się bawić tak jak nim.-ciemnowłosy mężczyzna odparł nie zważając na wdzięki towarzyszki, wstał gwałtownie się prostując.
Wyminął kilkoma krokami Konan i wyszedł z pokoju. Przemierzał ciemne, zawilgotniałe korytarze kierując się w stronę wyjścia. Czerwone tęczówki skakały po każdym skrawku tego pomieszczenia rozpamiętując każdy najmniejszy szczegół.
W końcu wyszedł. Bujne drzewa ogarnęły całe gwieździste niebo rozpościerające się nad jego głową. Wskoczył na jedną z gałęzi i przemierzał tak przez kilkanaście dobrych minut, zimny owiany nocą las, później pustynię, aż znalazł się przed czym do czego dążył.
Niezauważalnie wskoczył na jeden z pobliskich murków z którego rozpościerał się idealny widok na wielka rezydencję. Zauważył kilku strażników, kilka palących się jeszcze świateł w oknach i dwójkę ludzi na wielkim tarasie. Podszedł trochę bliżej rozpoznając dwie postacie obserwując z ukrycia ich poczynania. Po jakimś czasie cichej rozmowy różowowłosa kobieta wyrwała się z uścisku i szybkim krokiem weszła do swojej sypialni. Patrzył jeszcze chwilę jak młody mężczyzna przypatruje się kobiecie po czym rusza do swoich czterech ścian, jak powoli gasną wszędzie światła. Teraz miał szansę.
******
Ciemność ogarniająca cały pokój była przytłaczająca. Krucha posiadaczka zielonych oczu leżała na wielkim łóżku patrząc się bez najmniejszego sensu w biel sufitu.
-Co to było?-zapytała szeptem sama siebie przypominając sobie uczucie opanowujące jej osobę podczas jakże uroczego spotkania z Gaarą.
Po chwili usłyszała odgłos tłuczonego szkła. Gdyby nie byłaby to noc i dźwięk nie dochodził z jej łazienki, a z korytarza nie obawiałaby się tak bardzo. Wystraszona podeszła wolnym krokiem do drzwi już trzymając w reku ostry nóż wyjęty szybko z szufladki, zapaliła światło łazienki i szybkim ruchem otworzyła drzwi.
To było dziwne.... nic tam nie zobaczyła. Nic, nikogo, zwykła pusta i odłamki rozbitej szklanej kulki z płynem. Nic poza tym.
Wzięła głęboki wdech i uspokojona wróciła do sypialni. Zamknęła drzwi i już nie zdążyła się obrócić.
Poczuła ogromny ból w okolicach brzucha i ramion, następnie plecy kiedy uderzyła z ogromnym hałasem i siłą w róg szafy. Jęknęła nie zważając na to co się działo. Poczuła jak ciepła maź wydobywa się z skroni, a w ustach ma metaliczny słodki posmak krwi.
Kolejne uderzenie prosto w twarz. Ktoś złapał ją za włosy brutalnie podnosząc i przyciskając tym samym do szafy w którą wleciała. Odważyła się podnieść powieki, po czerwieni którą ujrzała od razu je zamknęła. Znała te tęczówki. Nie były jego, ale kogoś bardzo bliskiemu. Spod przymrużonych powiek zaczynały powoli zbierać się łzy, nie chciała ich wypościć na policzki, nie nie da się.
-Idziemy-wysyczał prosto do ucha.
Nagłe światło rozproszyło ciemność. Delikatne ciało Sakury zostało natychmiast odepchnięte w stronę szklanych drzwi. W następnej sekundzie poczuła jak szyba rozpryskuje się pod siłą jej rzutu i jak uderza mocno o metalowe barierki tarasu. Z ust mimowolnie popłynęła stróżka purpurowej krwi, a ona sama opadła na lewy bok.
Z trudem łapiąc powietrze w płuca otworzyła oczy rejestrując widok uciekającego napastnika w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami oraz podbiegającą do niej czerwona czuprynę. Po chwili poczuła ciepłe, umięśnione ramiona otaczające z niezwykłą delikatnością jej osobę.
Nic. Głucho. Ciemno. Nic.
Zamknęła powieki mocniej, bez nadziei próbując je ponownie otworzyć.

czwartek, 29 maja 2014

12-,,Czcigodny?''

 PRZECZYTAJ PROSZĘ ! :)
Przepraszam że tak długo.... przepraszam za błędy i wgl. co najważniejsze PRZEPRASZAM,bo ten rozdział nie jest taki.... od połowy wszystko się popsuło i styl pisania jest strasznie ogólny -.-' nwm jak wy ale ja tak nienawidzę pisać ogólnikowo, strasznie wiele razy się tutaj powstrzymuję od większego opisu, bo mogłabym dobre 50 zdań ułożyć o tym jak to liście nie szumią w lesie :) a tym razem jest naprawdę.... bynajmniej od momentu ujrzenia Suny.... Powodzenia życzę bo przeczytać ten rozdział to jakaś katastrofa :) ale mam nadzieję że inne pójdą o wiele lepiej :)
----------------------------------------------------------
Weź wdech! Otwórz oczy! Spójrz przed siebie. To co widzisz nie jest rzeczywistością, to nie jest złudzenie. To coś czego nikt nie pojmował, nie pojmuje i nie pojmie. Życie. To że złe chwile oplatają twój kark z nadzieją jego złamania, to że myśl o braku sensu tną twoją skórę rozdzierając miliony tkanek z których wypływa samoistnie twoja purpurowa krew o słodkim jak metal smaku. Nie mylisz się! To nie ma sensu.... Całe to życie jest bez sensu. Niby masz tych kilku ludzi, niby masz do kogo otworzyć usta, jednak..... pustka. To cie otacza i to jest teraz twoim najlepszym przyjacielem.

Odtrącił od siebie kołdrę i usiadł na skraju łóżka. Rudy mężczyzna rozejrzał się po ciemnym pokoju w którym roztaczał się jedynie straszny bałagan. Coś się kolo niego poruszyło. Zwrócił głowę w bok i spostrzegł nagie ciało leżącej kobiety. Przeczesał dłonią włosy.
Wstał zbierając po drodze swoje porozrzucane ubrania i wszedł do łazienki. Stojąc pod prysznicem uświadomił sobie jedną zwykłą rzecz.
Te spotkania z Konan. One nie były już takie same. Nie dawały mu tyle satysfakcji i spokoju. zaczynała go nudzić, w jej towarzystwie nie czuł już ani trochę takiej chęci, aby obdarowywać ją fałszywymi czułościami podczas takich sytuacji jak ta która właściwie przed kilkoma godzinami miała miejsce w jego sypialni.
Ubrany wyszedł na korytarz. Mijając kolejne zamykane drzwi wszedł chyba do jedynych, które były otwarte. Wejście do kuchni było malutkie, a samo pomieszczenie było niewiele większe od zwykłego pokoiku, ale właśnie tutaj znalazł osobę, której szukał.
-I jak?-spytał się zimnym, niskim głosem, podchodząc do zlewu i nalewając sobie szklankę lodowata wodą.
-Jest słaba,-na te słowa głowa pochylonego Paina nad szklanką się podniosła-jednak... pomimo tego ma to coś. Nie odpuściła tak łatwo. Podczas walki stanęła pomiędzy obroną tego smarkacza, a śmiercią którą miałem ochotę jej zadać.
-Spróbuj ją tknąć, a szczerze tego pożałujesz.-wysyczał mu w twarz szybkim krokiem zbliżając się do blondyna przytrzymując go za wierzch czarnej koszulki pięściami.
-Myślę że coś z niej będzie.-dodał blondyn i z łatwością rozplótł palce z ucisku na swoim ubraniu.-Spokojnie.

Cisza rozchodząca się wokół dwóch postaci została przerywana od czasu do czasu głuchy szumem liści i niekiedy świergotem pobliskich ptaków.
-Co taka cicha?-przerwał spokój męski głos.
-Ty też nie jesteś za bardzo rozmowny.-spostrzegła i dogryzła mu się. Jej głos był w miarę cierpki i zaczepliwy tak jakby w przeciągu tych kilku godzin humor kobiety zmienił się diametralnie o 180 stopni.
-Boże.... przepraszam że się odezwałem-powiedział zmieniając głos na oschły i oziębły.
-Po prostu nie mogę zroumiec dlaczego musiałeś iść ze mną.
-chciałem wrócić na chwilę do domu. Zapomniałem ta czegoś -zsunął dłoń do swojej szyi milknąc na sekundę, dwie  kontynuował.-Poza tym wiem co się działo ostatnio i wiem, że bieg jest dla ciebie bardzo wyczerpujący. Zresztą czy ty w ogóle potrafisz podczas podróży nie zrobić sobie krzywdy.-dodał suchym tonem, nie przepełnionym nawet najmniejsza nuta jakiejkolwiek emocji.
-Nie przesadzasz? Przecież potrafię....-urwała.
Gaara usłyszał tylko trzask łamiącej się gałęzi i kolejny, i jeszcze jeden. Sekudne po tym pierwszym odgłosie spojrzał w stronę Sakury której już ta nie było. Po chwili kierował się na samą ziemię, aby zdążyć ją złapać. Ta po drodze obijała się o kolejne kotary raniąc sobie skórę w niektórych miejscach ale koniec końców udało jej się wpaść w silne ramiona.
Mężczyzna stanął na twardej ziemi i spojrzał na twarz wystraszonej kobiety. Jej powieki były mocno zaciśnięte, a z pięknych warg pozostała jedynie wąska linia. Kiedy otworzyła oczy, najpierw jedno potem drugie ujrzał w nich resztki uciekającego strachu. oddychała w mirę szybko, a całe ciało dygotało. Ich twarze dzieliły nieliczne centymetry, a i ta odległość zmniejszała się co chwila.
Otwierając oczy zobaczyła chłodny turkus, jednak było w nim coś innego niż tylko nienawiść. Gdzieś w najciemniejszych zakątkach chowała się troska. Patrzyła tak na niego niezbyt świadoma tego co robi. Czuła dziwne ukłucie niewiedzy.... Dlaczego to on ostatnio ratuje ją ciągle z opresji? I dlaczego nie potrafi być na niego tak zła jak na początku? Dlaczego polubiła to jego przenikliwe ciepło? Czuła jak przeszywa ją fala wyczerpania,wiedziała dlaczego upadła. Wiedziała że pod ciężarem skoku nogi ugięły się pod nią i zsunęła się z tej gałęzi. Wszystko w czym pokładała nadzieję to to, że on nie zobaczy tego jak bardzo ją boli,jaki wielki strach włada w tej chwili jej ciałem.
Różnica dzieląc ich twarze miała teraz odległość minimalną. Oddzielały ich może trzy milimetry. Czuł jej bliskość, ciepło, nawet świeży zapach perfum się nasilił. W końcu czerwonowłosy oderwał wzrok od zielonych tęczówek i odchylił głowę w tył.
-Ekhmmm....-odchrząknęła Sakura.-Możesz mnie postawić?
-Nie jestem pewien-odpowiedział a ta uniosła tylko jedną z brwi.-Znając twoje szczęście i na zwykłej ziemi narobisz sobie szkód.
Zerwała się na równe nogi momentalnie mrożąc go spojrzeniem. Odwróciła się na pięcie i robiła pierwszy krok. Momentalnie złapała się za wierzch nadgarstka. Spojrzała na niego. Na skórze widniała purpurowa kleista plama. Spojrzał na nią i już pod puszkami palców zaczęły tańczyć figlarnie cienie zielonych płomyków.
Poczuła obca dłoń na swojej co sprawiło, że zieleń ognia natychmiast zniknęła.
-Nie marnuj energii na takie coś.-Gaara spójrz jej w oczy.
Sięgnął do kieszeni po kunai i rozciął skrawek swojej koszuli. Obwiązał nim delikatnie nadgarstek po czym ponownie spojrzał w zielone tęczówki. Uniósł rękę i oparł ją o blady policzek zacierając kolejną plamkę krwi o wiele mniejszą, niż ta którą właśnie opatrzył.
Tętno ponownie wzrosło z nadzieją, że rozsadzi jej wszystkie tętnice, czuła się jak wtedy gdy widziała.... gdy widziała Sasuke. Nie! Potrząsnęła delikatnie głową. Nie chce przechodzić tego jeszcze raz.
-Dziękuję-wyszeptała.
Słowa docierały do niego z opóźnieniem i takie jakieś strasznie nieprzytłumione. Widział to. Jak bardzo zmagała się w tym momencie z bólem, jak próbowała go zatuszować, jak starała się ukryć wyczerpanie. Widział jaka jest blada, jak ciężko oddycha, a przed chwilą upewnił się co do tego iż waży mniej od 4 letniego dzieciaka.
-Choć-zaczął- przejdziemy się kawałek.
Nie wiedziała czy to zauważył czy nie ale odczuła dużą ulgę. Chwila spaceru zamiast biegu wywołała falę spokoju która ogarnęła nią natychmiastowo. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i ruszyła za mężczyzną po chwili się z nim równając.
Godziny mijały, a straszy upał wyciskał z kobiety ostatnie płyny jakie posiadała w swoim organizmie.
-Daleko jeszcze?-spytała, ręką zacierając na nowo pojawiające się krople potu.
-Nie.
Odpowiedź nie za długa. Zaledwie jedno słowo, a cieszyło jak prezenty pod choinką i tak jak było powiedziane. Po niedługiej chwili, weszli na jedną z najwyższych wydm. Parzący piasek przesypywał się między palcami stup w sandałach, a powietrze tak jakby się zatrzymało. Stało i śmiało im się w twarz nie obdarowując nawet najmniejszym podmuchem. Będąc na samej górze rozpościerał się widok, który zrobił na Sakurze ogromne wrażenie. Przed nią jakby z miękkiego pisku wyłoniła się cała Wioska. Ruszyli w stronę wejścia.
Stojąc przed bramami Suny przeszli niejaki patrol. To co dziwiło różowowłosą t fakt iż Gaara został wtedy potraktowany niczym jeden z najważniejszych członków tej Wioski. Nie miała czasu sobie zaprzątać tym głowy. Pragnęła znaleźć się jak najszybciej w jakimś budynku gdzie znajdzie odrobinę cienia.
Idąc ulicami Wioski tłumy które ich mijały dziwnym wzrokiem oplatały jej towarzysza.
-Dlaczego oni wszyscy tak dziwnie się na ciebie patrzą?-spytała w końcu nie wytrzymując.
-Pytaj ich nie mnie.
-odpowiedź która zupełnie jej nie zadowoliła spowodowała wymuszony grymas na jej twarzy.
Po ponownych chwilach milczenia trafili w końcu w mury wielkiej rezydencji.
Od razu w pierwszym korytarzu przywitała ich wysoka, szczupła blondynka. Skądś ja kojarzyła, ale nie była pewna.
-Temari.-powiedziała głosem przepełnionym sympatią, wiedziała wiedziała, że skądś ją zna. To ona był siostrą Gary. Jedną z rójki rodzeństwa startującego w ostatnim egzaminie w Konocha.
Macie się stawić w gabinecie zastępczego. Zastępczy? O co chodzi? Pytania błądziły po głowie młodej Haruno idącej wielkimi korytarzami za blondynką.
Koniec końców stanęła po czasie przed wielkim, dębowym biurkiem za którym siedział przygarbiony, ciemnowłosy mężczyzna.
-Nareszcie jesteście!-wstał i krzyknął. Zwrócił się do Sakury-Ile jeszcze mieliśmy czekać?!!
Krzyki wypełniały całe pomieszczenie. Różowowłosa spuściła głowę i obejrzała swoje buty.
-Przep...
-Nie!-teraz zwrócił się do Gaary.-To że jesteś czcigodnym nie oznacz, że masz prawo do takiego spóźnienia. Człowiek umiera a ty co? Wleczesz się z ta pożal się boże jędzą, która niby ma nam pomóc?-podszedł do niego. Zielone tęczówki spostrzegły jak pięści czerwonowłosego się zaciskają, jak wargi łączą się w cieką zaciśniętą linię.- Powinieneś poganiać tą dziwkę, a ty co?
Kobieta miała wrażenie, że zaraz niejaki zastępczy oberwie, jednak tak się nie stało. Gaara jeszcze mocniej zacisnął wargi i powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza.

,,Umierająca? Czy w tej Wiosce w ogóle wiedzą co to słowo oznacza? Racja... jeden z cięższych przypadków,jednak.... no nie przesadzajmy.'' Różowowlosa opadła na łóżko. W nocy temperatura w tym miejscu była zupełnie bardziej normalna. Obmyła się pod prysznicem i spojrzała w lustro. Kiedy zmyla jedyny kosmetyk, który miała n twarzy przez cały dzień było widać jej wielkie zapadnięte sińce pod oczyma. Przetarła je dłonią i rozczesała mokre włosy. Przepasana jedynie ręcznikiem wyszła z łazienki.
Sypialnia jaką otrzymała w samej rezydencji była ogromna, przewyższała jej pokój przynajmniej czterokrotnie. Otworzyła drzwi od balkonu i wyszła na świeże powietrze. Upewniła się czy ręcznik jest mocno przymocowany do jej ciała i położyła ręce na balustradzie. Delikatny podmuch wiatru otulił jej twarz rozrzucając mokre włosy dookoła.
-fff....-usłyszała szybkie i głośne wydobycie się powietrza z czyjś ust tuż obok. Kiedy zerknęła w tamta stronę ujrzała Gaarę. Ubrany jedynie w krótkie spodnie przyglądał jej się z rozbawieniem.
-Co cie tak cieszy?
-No chyba ty.... widzisz coś albo kogoś innego w pobliżu?-spytał.
Spuściła głowę po chwili podnosząc ją ponownie. Widziała owiane czernią niebo i złote punkty, które miały swoje odpowiedniki w postaci latarni na ziemi. Słyszała jak w pobliskich ogrodach szumią nieliczne drzewa, a gwar ulic powoli cichnie.
-Odpowiesz mi na jedno pytanie?-przerwała w końcu ciszę.-Dlaczego nazwał cię wtedy ,, czcigodnym''? i Dlaczego pozwoliłeś się tak potraktować? To raczej nie w twoim stylu.
-To są dwa pytania.-powiedział patrząc w ten sam punkt co ona.-A odpowiedzi są mal istotne.

niedziela, 18 maja 2014

11-Obietnica.

Przepraszam za przerwę, błędy i wgl za wszystko.

Są momenty, które rozświetlają najbardziej ponure dni... Chwile, które chciałbyś zatrzymać na zawsze. Wspomnienie o nich jest iskrą, która rozpala drzemiąca energię i stwarza cudowne obrazy w twojej wyobraźni. To ogień, który ogrzewa twoje serce i sprawia, że w oczach masz światło, które pochodzi z twojego wnętrza. Jakbyś kryła w sobie cenny skarb. Skarb, którego dłużej nie możesz trzymać w ukryciu.
To co straciliśmy prędzej czy później do nas wraca. Jak deszcz i śnieg, woda która spada z nieba, by powrócić w innej formie w postaci chmur. Jak ziarno które trzeba zasiać w ziemi, by wydało plony. Jak cenny metal, który musi przejść przez ogień, by się oczyścić i jak wiatr, który przelatuje przez pole, by potem stać się zwykłym powietrzem. Tak każdy człowiek musi stawić czoło ciemności, by pozbyć się obaw i lęków, by znaleźć te rozświetlające nas momenty, chwile w jego życiu.

-Potrzebujemy jej. Dobrze o tym wiesz.-Ciemnowłosy chłopak chodził po małym pomieszczeniu.
Mały pokój roztaczał w sobie ciemność. Żadnej, najmniejszej smugi światła. Spleśniałe ściany, ciemne meble, brudna podłoga. Powietrze było przepełnione stęchlizną, a deski tworzące tą brudną podłogę mokre od wilgoci. Pomieszczenie sprawiało że jakiekolwiek emocje będące w człowieku tutaj stawały się ponure, szare i straszne.
-Itachi... wiem.-druga z postaci siedziała na podziurawionej, czerwonej kanapie rytmicznie stukając palcami o jedno z czerwonych oparć.-Musimy spróbować zdobyć jej zaufanie, a jeśli nie będzie chciała współpracować... załatwimy siłą, aby nam pomogła.
-Ale ile mamy jeszcze czekać w tej bezczynności?-cierpki głos nie krył irytacji.
-Spokojnie wszystko w swoim czasie po...
-Nie! Nie mamy czasu.-czerwonooki podniósł głos i zatrzymał się przed siedzącą naprzeciw osobą.
Wysoka postać wstała i podeszła na odległość jednego metra. Był tylko w szerokich czarnych spodniach, bez koszulki ukazując jedyne idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i plecy.
-Dobrze wiem co robię, chcę tą dziewczynę i będę ja miał.-Zmrużył oczy i posłał nienawistne spojrzenie.
-Jak chcesz... Wiesz co robisz.-Odparł i ruszył w stronę drzwi.
-Będę miał cie na oku.
-Nie martw się. W końcu to ty jesteś szefem Pain.-odparł i przeszedł przez próg na owiany czernią korytarz.
Czerwonowłosy był sam. Przeczesał palcami dłoni swoje krótkie rude włosy podchodząc do jednej z ciemnych ścian i z złością uderzył zaciśniętą pięścią. Oddychał ciężko, a złość przepełniająca jego ciało próbowała znaleźć gdzieś swoje ujście. Będzie ja miał... nie pozwoli by było inaczej. Klatka piersiowa podnosiła się nierównomiernie. Zdobędzie! Tak!
Ciche pukanie rozległo się po panującej ciszy. Po chwili do pokoju weszła szczupła, wysoka fioletowowłosa kobieta.
-Witaj Nagato.-podeszła szybkim krokiem do niego i położyła rękę na piersi.
Silna dłoń mężczyzny łapczywie chwyciła jedno z bioder kobiety i przysunął ją do siebie. Wargi złączyły się w chamskim pocałunku, a jeden z barków kobiety został odkryty.
-Czym się tak złościsz?-głos kobiety był melodyjny, a zarazem strasznie zimny.
-Niczym ważnym Konan-mówiąc to zdejmował powoli pierwsze partie jej ubrania.
Oby dwoje przylegli do siebie w namiętnym pocałunku w którym nie było widać ani źdźbła miłości, oby dwoje chcieli po prostu zaspokoić swoje pragnienie pożądania. Pocałunki sprawiały że oddech stał się nie równy, a dłonie wzajemnie wodzące po ciałach dokonywały tego iż te stawały się co raz to bardziej nagie.

W pokoju panowała cisza. Jasne promienie słońca przedzierały się przez uchylone okno. Wokół panowała cisza, a jasne światło kuło w powieki drobną postać, w końcu po pewnym czasie różowowłosa podniosła się do pozycji siedzącej wyciągnęła ręce ku górze.
Dziwne uczucie ogarnęło umysłem kobiety. Wstała i podeszła do okna. Otworzyła je na oścież i wystawiła twarz na słońce. Gdzieś tam słyszała śpiew ptaków, nasilający się powoli gwar ulicy, pierwsze śmiechy biegających dzieci, szum tańczących liści na gałęziach wielkich dębów. Czuła się dziwnie wypoczęta naładowana energią. Po raz pierwszy od dawna uśmiechnęła się sama do siebie. Nagle coś wydało głośny dźwięk.
-Burza?-wystawiła twarz dalej przez framugę okna i dokładnie obejrzała błękitne niebo.
Po kilku sekundach miała ochotę roześmiać się na cały głos czując ścisk w żołądku przytrzymała się ramionami za brzuch.
-Ale jestem głodna.-przepełniona tym dziwnym dobrym humorem otworzyła drzwi i z lekkim uśmiechem zbiegła na sam dół.
Po drodze spojrzała na jedną z ścian na której zawsze wisiał duży zegar. ,,Dziesiąta?? Tak późno.''.
Wbiegła z zabawnym wślizgiem do kuchni i nagle zderzyła się z jakimś ciałem.
Upadła na ziemię.
-Nie możesz bardziej uważać?-męski głos rozjaśnił jej umysł i pozwolił na wyostrzenie wzroku po uderzeniu.
-Uspokój się-powiedziała z lekkim rozbawieniem i wstała- a teraz się przesuń jestem głodna.
-Ej.-złapał ją za ramię i zwrócił tak by mogła spojrzeć mu w oczy.
-Zostaw-położyła dłoń na jego i zdjęła ją z swojego ramienia.-Mam dzisiaj w miarę dobry humoru i byłabym wdzięczna gdybyś tego mi nie zepsuł.
Nie odsunął się wręcz przeciwnie. Przygarbił się delikatnie tak by jego oczy był na równi z jej. Dokładnie penetrował barwę zielonych par tęczówek. Odtrąciła go delikatnie i ruszyła w stronę lodówki.
Gaara oparł się o ścinę naprzeciwko i obserwował każdy jej ruch. Chude, zwinne palce przemieszały się szybko nad blatem chwytając to bułki, to masło czy pomidory. Zauważył w niej coś innego. Była inna... taka radosna, spokojna, wypoczęta? W tym momencie zdał sobie z czegoś sprawę. Ta jej radość, ten jej uśmiech, pozytywna aura roztaczająca się wokół niej sprawiła, że sam zaczął się uśmiechać patrząc na nią. Kiedy uniosła swoje zielone tęczówki od razu skręcił głowę w bok i udawał, że interesuje go pogoda za oknem. Schował swój uśmiech, przymrużył nieprzyjemnie oczy, zacisnął ręce w pięści. Zauważyła to i przeżuwając pierwszy kęs bułki zaczęła:
-Hej...-usłyszał spokojny głos.-Wiem, że nie za bardzo sie lubimy ale...-przeszła koło niego, poczuł zapach. To nie były perfumy, to był zapach charakterystyczny właśnie dla tej małej, kruchej osóbki. Podeszła do okna na które tak patrzył i rozsunęła ciemne zasłony śmiejąc się duchu z tego jego podziwiania pogody przy zasłoniętych szybach.-ale byłabym ci wdzięczna, gdybyś choć na chwilę się rozpromienił.-Spojrzała na niego-Albo choć spróbował.
Podeszła do niego powoli i chwyciła za ręce posyłając kolejny uśmiech, podeszła z nim do otwartego na oścież okna. Jej zimny dotyk i spokojny głos dziwnie na niego wpływał. Nie cofnął dłoni.
-Widzisz?-wskazała ręką na świat za framugom.
-I co?-irytyczny głos delikatnie złagodniał.
-Wsłuchaj się w ten szum liści, śpiew ptaków, śmiech dzieci.-przymknęła powieki.-Poczuj ciepło słońca, ten zapach.
Oparła łokci o parapet. Spojrzał na nią. Była taka delikatna i bezbronna jednym ruchem mógłby ją zabić. Tak bardzo tego pragnął, jednak z drugiej strony zauważył, że polubił to jak zamyśla się bez przerwy, jak nie radzi sobie z niektórymi sprawami, jak ujawnia w sobie jej brak koordynację ruchów.
Nagle za oknem przeleciał czarny ptak wydobywając z siebie głośny ,,krzyk''. Sakura otworzyła oczy.
-Tsunade?-wyszeptała.-Choć musimy iść.
Powiedziała i pobiegła do pokoju dziesięć minut. Później stała przed nim przebrana i gotowa do wyjścia.
-Ale gdzie idziemy?
-Do Tsunade- zakładała buty.-Mówiłam.
Złapała go za rękę i wyciągnęła z domu. Zamknęła drzwi na klucz i zaczęła biec. Zdziwiony czewonowłosy mężczyzna spojrzał za nią i zrozumiał, że zaraz zniknie mu z oczu, więc równie jak ona zaczął biec.

-Jesteś pewny?-Piąta pytała się blondyna siedzącego naprzeciwko jej blatu.
-Tak. Szukają wspaniałego medyka, podobno jeden z nich jest poważnie chory i jak to określano umiera ,,powolnie''. Nie możemy zostawić jej samej.-odparł.
-Wiem. Dlatego sprowadziłam tu kogoś kto nam w tym pomoże.-Wstała i podeszła do okna.-Kogoś kto pomoże ale niezbyt świadomie.
Spojrzała w dół i widziała wbiegającą do rezydencji dwójkę ludzi. Wzięła głęboki wdech.
-Więc jej nie powiemy?-Chłopak wstał z miejsca.
-Nie....-chwila ciszy-przynajmniej nie na razie.
W oddali było już słychać szybki bieg jakiś ludzi.

Dogonił ją p pewnym czasie, kiedy wskakiwała po schodach. Wbiegła bez pukania do gabinetu.-Hej uważaj.
Znajomy głos obił się o jej ciało kiedy zmierzała ku ziemi z na razie nie znaną jej postacią. Usłyszała znajomy śmiech, otworzyła oczy, aby się upewnić czy na pewno i... Napotkała parę jasnych błękitnych tęczówek, potargane krótkie jasne włosy i przyjacielski uśmiech.
-Naruto.-wyszeptała i rzucała się mu a szyję sprawiając że ponownie upadli na ziemię.-Nareszcie tyle czasu.
Wtulała się w jego tors ściskając jego plecy. Słyszała bicie jego serca, czuła jak klatka piersiowa unosi się w rytm oddechu. Do jej uszu dobiegło chrząknięcie. Podniosła się i ponowie przyległa do blondyna.
-Kiedy wróciłeś?
-Dzisiaj rano.-odparł.-A ty? opowiadaj jak się czujesz?
Spojrzała na niego. Był wyższy, jego oczy wydawały się być bardziej przeładowane energią niż zwykle. Zmężniał, wydoroślał, stał się taki przystojny. nie gadał już bzdur, nie był natrętny. Po prostu stał się doroślejszą wersją starego Naruto.
-Przepraszam, że przerywam ale Sakuro mam zadanie dla ciebie.-powiedziała jasnowłosa kobieta.
Wszystkie trzy pary oczu zwróciły się w stronę Piątej.
-W Wiosce Piasku jest potrzebna pomoc medyka.-spojrzała na różowowłosą.-Dałaś sobie radę z ostatnią misją więc z tą też powinnaś zwłaszcza, że jak wiecie próbujemy jak najmocniej sprawić by stosunki między naszymi Wioskami się ustabilizowały.
-Kiedy mam ruszać?.
-Najlepiej zaraz, Gaara jeśli chcesz też możesz iść, chyba że wolisz...-zaczęła.
-Nie, mogę pójść.-odparł spojrzawszy na Sakurę, przypomniał sobie co ostatnio się wydarzył kiedy podróżowali.
-Dla ciebie Naruto mam inne zadanie.

-Dlaczego jesteś taka smutna?-zabawny głos został skierowany do kobiety idącej pomiędzy dwoma mężczyznami.
-Miałam nadzieję, że spędzimy z sobą trochę czasu.-odparła. Jej wzrok stał się mętny, a uśmiech zszedł z jej twarzy.
-Gaara-zwrócił się do czerwonowłosego.-Nie obrazisz się gdybyście wyruszyli tak za godzinkę?
Ten wzruszył tylko ramionami i ruszył w stronę mieszkania. Naruto ujął dłoń przyjaciółki i pociągnął ją na wzgórze nad głowami słynnych Hokage.
miejsce roztaczało piękny widok przed nimi, za rosły wspaniałe, wysokie, tęgie drzewa. Wokół rozchodził się przeuroczy zapach rosnących tam kwiatów, a powietrze smagało ich włosami w wszystkie możliwe strony.
-I? Opowiadaj-Zaczęła.
-Wiesz-usiedli na zielonej, bujnej trawie.-Nie spodziewałam się że w życiu napotkam tylu wspaniałych ludzi. Przeżyłem niesamowite chwile i stałem się silniejszy.-przystanął-Nie spodziewałam się tego.
Cisza. Przyłożyła głowę do jego ramienia.
-Chciałabym być silniejsza.
-Sakura ale ty jesteś...-nie dokończył.
-Nie. Są momenty kiedy właśnie tak mi się wydaje ale właśnie wtedy oszukuję i siebie i innych.-Spojrzała w niebo i cicho westchnęła.-Kiedy byłeś jeszcze cały czas w wiosce motywowałeś mnie. widząc... patrząc na ciebie obiecałam sobie, że też z każdym dniem będę starała się być silniejsza, ale...
-I jesteś. Przecież to ty jesteś najlepszym medykiem w tej Wiosce.
-nie prawda. Jest wielu wspanialszych.
Przesunął się w taki sposób aby siedzieli na przeciw siebie. Objął jej ramiona i spojrzał w zieloną barwę tęczówek.
-Sakura. Jesteś piękną silna sobą, po prostu musisz uwierzyć w siebie.
-Ale...
-Nie ma żadnego ,,ale'',zrób to dla mnie. Jeśli uważasz, że nie jesteś wystarczająco silna, spróbuj stać się jeszcze bardziej... Pomyśl co byś mogła z tą siłą zrobić. wyznacz sobie cel i dąż do niego.-Pocałował ją w czoło.
Ciepło jego warg uświadomiło jej to, że to właśnie on ma rację. Do głowy przyszło jej jedno pytanie.
-A ty? Dlaczego stajesz się co raz silniejszy, jaki masz cel aby właśnie takim być?
-Ciebie, wioskę, wszystko co kocham.-wiedział patrząc w te szklane, duże oczy.-Stając się silniejszym wiem, że lepiej będę potrafił bronic to co jest dla mnie najważniejsze.
Wtuliła się w niego obiecując jemu i sobie pewną rzecz. Koniec z mazaniem się, zapomni o tym co ją ogranicza-choroba, strata kilku najbliższych osób. stanie się kimś na kim można polegać, kimś kto będzie potrafił pomoc w każdej sytuacji, ktoś kto nie będzie już zwykłą kulą u nogi Kimś kto nie pozwoli sobą zawsze pomiatać.
-Dziękuję Naruto. Dziękuję.-Wyszeptała i zacisnęła mocniej dłonie na jego plecach.
Przed samymi drzwiami objęła go jeszcze raz, ostatni. Złożył pocałunek na jej czole, potem na policzkach.
-Naprawdę musisz już iść?-spytała z nadzieją w oczach.
-Przykro mi. Niedługo znowu się zobaczymy obiecuję.
Ponowny uśmiech i już machała mu na pożegnanie. weszła do domu. Przy oknie stal Gaara niewątpliwie widział całe pożegnanie. Różowowłosa posłała mu niemy uśmiech nie tak życzliwy jak rano i ruszyła schodami w górę,by się spakować.
Piętnaście minut później stali już przed główna bramą Wioski i zaczynali wędrówkę.
-I jak pożegnanie?-spytał.
-Nic wielkiego-spojrzala w niebo. w tej chwili sobie coś zauważyła. Od rana się nie kłócili. Nawet nie wiedziała, że jest to możliwe. A jednak... Pasowało jej to. Nawet chwilowo polubiła jego obecność.-biegniemy?
-Jesteś pewna?-spojrzał na nią.
Rzuciła mu nienawistne spojrzenie.
-Skoro potrzebują medyka to musi być to coś ważnego.
Zaczęła biec, spojrzał tylko na jej plecy i zaczął tak jak ona skakać z gałęzi na gałąź zastanawiając się co w nią wstąpiło.

czwartek, 8 maja 2014

10-powrót

Hmmm... rozdział nie za bardzo mi leży zresztą jak wszystko ostatnio :/
Przepraszam za błędy ( WSZYSTKIE DOSŁOWNIE WSZYSTKIE)
rozdział dedykowany osobie która jest ze mną od początku tej historii i już od trochę dłuższego czasu :D ~Darii. :) na poprawę humorku

Wypoczynek. Spokój. Chwila odskoku od tego wszystkiego. Spokojny powolny wdech. Czujesz to? czujesz jak zimne powietrze wypełnia twoje płuca, a świeży tlen rozchodzi się po twoich tętnicach przechodząc do wszystkich komórek? Zamknij oczy. Może gdzieś pod powiekami ujrzysz światło... Właśnie... Gdzie ono jest? Widzisz je zaledwie ukryte pomiędzy bladymi zagięciami prześcieradła, albo pomiędzy jasnymi plamami latarni, które świecą pod oknem szybując po suficie... Nie otwieraj oczu znajdź je... Ono musi gdzieś tutaj być! Znalazłeś? Jeśli tak, dlaczego nie czuję jego ciepła? Dlaczego mrok otula mnie jak dusząca kołdra? Nie poddawaj się. Nie teraz. W głębi duszy wiesz, że mrok nie istnieje. Mrok jest złudzeniem. Iluzją! Prawda jest ciągle tu, przed tobą. Odwagi... Spróbuj jeszcze raz! Nie otwieraj oczu, znajdź ją! Już? Wyciągnij ręce, pochwycą moje. Potem otwórz oczy, rozpromienią moje oczy radością...

Musi stąd wyjść... Szybko. Potrzebuje świeżego powietrza, tlenu! Kruche ciało czuje jak powoli traci równowagę, obraz blondynki siedzącej przed nimi i dziękującej za wykonaną misję zaczynają pochłaniać ciemne, czarne jak smoła plamy. Czuje jak zaczyna drżeć, jak powieki zamykają się pomimo jej sprzeciwu.
-Dobrze, możecie iść.-Zakończyła jasnowłosa posyłając Sakurze podziękowanie w spojrzeniu.
Chciała się uśmiechnąć, jednak brak jakiejkolwiek energii pozbawił jej tej chęci. Odwróciła się na pięcie. Pragnęła tylko wyjść jak najszybciej z tego gabinetu. Długie, kościste palce złapały część framugi i chciały pomóc wyjść za próg. Była pewna, że zejście po schodach będzie męczarnią, a co dopiero powrót do domu na własnych nogach. Podróż... tyle czasu biegła bez dłuższego przystanku, nawet nie miała czasu aby wziąśc tabletki, a i one co zauważyła powoli przestawały spełniać swoją rolę. Nie dawno wystarczyła jej jedna aby załagodzić ból i podnieść się na nogi, kiedy przyjechał Gaara brała po trzy, a ostatnio zauważyła, że i garść by nie wystarczyła. Przechodząc przez drzwi gabinetu Tsunade do korytarza przyłożyła jedna z dłoni do rozpalonego czoła. Była zalana zimnym potem i zarówno czuła jak jego grube krople spływają jej po skroniach. Pozwoliła wyminąć siebie przez wszystkich przystając bardziej z boku wejścia. Wdech. Nie dojdzie... i znowu ten przeklęty ból.... Jakby ktoś palił ją rozczerwienionym żelazem od środka, a zarazem zesłał na najbardziej zlodowaciałe miejsce na świecie. Odchrząknięcie za plecami zmusiło ją do skinienia w bok.
-Sakura... zostaniesz jeszcze momencik?-ciemne tęczówki Hokage przebijały różowowłosa na wylot.
Zielone tęczówki zacisnęły zamykające się powieki, aby ukryć wzrok rozpaczy, bólu i prośby o ciepłe, łóżko z kubkiem zielonej herbaty u boku. Chciałaby teraz leżeć w tej miękkiej pościeli zatapiając się w lekturze zapominając o chorobie i współlokatorze a zamiast tego...? Zamiast tego stoi tutaj ledwo będąc świadoma tego co się wokół niej dzieje.
-Siadaj-silna dłoń blondynki wskazała jedno krzesło stojące przed biurkiem. Sakura od razu podeszła do niego pozwalając, aby nogi wypoczęły.-Jak się czujesz?
-Dobrze.- Powiedziała siląc się na uśmiech. Hokage już wiedziała, wyczytała to z jej zachowania.
-Jest co raz gorzej prawda?-głos był spokojny i łagodny, a zrazem przecinał ją na wskroś jak ostre narzędzie tortur. Odpowiedziała jej jednoznaczna cisza.-Nie powinnam ciebie tam wysyłać.
Załamała ręce, opierając łokcie na blat i przytrzymując czoło. cichymi słowami które jak przez mgłę docierały do uszu kobiety siedzącej naprzeciw niej mówiły o tym jak blondynka obwinia siebie za to wszystko.
-To nie twoja wina...
-Niemów tak... spójrz na siebie.-podniosła wzrok-Jesteś słaba, chora, a ja ciebie tak narażałam i...
-I... cieszę się z tego.-stanowczy ton rozproszył aurę przytłoczenia panującą do okola.-Cieszę...
Cisza. Długa nie przerwana jakimkolwiek szeptem. Po prostu cisza.
-Sakura... co się dzieje?- w końcu koniec przyjemnej głuchoty, stłumiony głos dobiegł do świadomości różowowłosej.-naprawdę...
Sakura wyjrzała przez okno. Zachodzące powoli promienie słońca otuliły jej twarz zabawnymi barwami, jednak ta nadal była lodowata.
-Nie wiem... nie potrafię przebiec zwykłego dystansu, cała się trzęsę, ból rozpiera mnie od środka, zawsze mi zimno, plamy przed oczyma, duchota, samotność, swego rodzaju cierpienie.-Spojrzała na nią.-Leki przestają działać, a ja czuję się bezbronna. Nie mogę spojrzeć na siebie, na swoje odbicie w szkle, w szybie czy lustrze. Widzę słabego dzieciaka, który nie dożyje następnego miesiąca.-Spuściła głowę.-Wyglądam jak kij na szczotki, wszędzie widać mi kości, ie potrafię wytrzymać jednego zwykłego dna bez przemęczenia.
Cisza przerywana zaledwie spadającymi kroplami rozpryskującymi się o zimną, ciemną, gładką i twarda powierzchnię tafli podłogi.
-Sakura...-delikatna dłoń stuknęła się z lodowatą skórą, ta odskoczyła tylko gwałtownie podnosząc głowę.
-Stałam się nic nie wartą istotą. Nikim.-na policzkach było widać ślady mokrych ścieżek wytworzonych przez kapiące łzy, które z oka powędrowały przez blady policzek i kumulowały się w okolicach podbródka.

W końcu dotarła. Przyłożyła dłoń do drzwi i oprała o nie głowę. Dyszała i była wyczerpana. z każdym krokiem co raz bardziej traciła siły, co raz bardziej wierzyła że jest bliżej upadku. Zdołała przejść przez próg i pokonać korytarz.
-Gdzie byłaś?-ironiczny głos dobiegł do jej uszu. Odwróciła się w jego stronę.
-Muszę się tobie spowiadać.-podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił za kościste ramię. Poczuła palący ból.
-Nie jestem dzisiaj w nastroju.
-Jak miło... Ja też.-mówiąc to z całą pozostałą jej siłą strąciła jego rękę swoją patrząc w oczy. Nie miała ochot na kłótnie... może nie tyle co ochoty a siły.
-To był błąd.-Chwycił je nadgarstki z siłą prawdziwego mężczyzny i zacisną na nich palce. Czuła jak krew nie dopływa do prawowitego miejsca, a spod nacisku wylewa się strużka krwi wydobywająca się z małej ranki po wbitym paznokciu. Okalała jej nadgarstek,potem zeszła do łokcia, aby stamtąd skapywać powolnie na ziemię.
-Dalej-już jej nie obchodziło zbyt wiele i tak z nim nie wygra nie dzisiaj... dzisiaj na pewno nie.-Uderz.
Słowa wypowiedziane przez tą drobną osobę rozeszły się po nim niczym miliony wbitych w niego ostrych szkieł. Nie tego chciał. Jak tego nie zrobi pomyśli że coś jest nie tak, kiedy uderzy poczuje ulgę a zarazem zawiedzie ich... wszystkich.
Podniósł zaciśnięta pięść ku grze i wykonał cios. Sakura poczuła jak traci równowagę,jak uderza ciałem o ziemię, jak czuje spokój. O to jej chodziło.... przestała czuć pierwotny ból i skupiła się na tym. Do płuc doszedł ją słodki zapach bordowej mazi, a w ustach poczuła metaliczny smak krwi. Szarpnął ja za ramię i podniósł brutalnie. Uśmiechnęła się do niego.
-Dlaczego.... do cholery!-uśmiechała się do niego niezbyt świadoma tego co się dzieje. Przyłożył jej plecy do pobliskiej ściany trzymając dłonie na barkach, spojrzał jej w oczy. Zobaczył w nich coś czego nie potrafił zrozumieć.-Dlaczego? Powiedz.
-Tak jest łatwiej.-odparła tylko. Głowa chyliła się ku upadkowi na ramię, przytrzymał ja dłonią.
W tej kobiecie było coś czego nie potrafił pojąc, coś co sprawiało że pragnął ja posiadać, a zarazem nienawidził i pragnął bolesnej dla niej śmierci. Przyłożył czoło do jej dokładnie analizując każda z zielonych tęczówek. Nosy delikatnie się stuknęły, a wargi chyliły się ku sobie. Dzielące ich milimetry zmniejszały się z każda sekundą.
-Zostaw mnie.-Jeszcze chwila a ich usta by się złączyły, jednak dziewczyna odzyskała pełnie rozsądku i odepchnęła chłopaka kierując się w stronę schodów.
W końcu ponowna cisza. Zatopiła się w mroku pokoju, gdyby nie łóżko stojące zaraz obok ponownie ciało spotkało by się z ziemią. Opadła. Leżała chwilę na lewym boku wpatrując się w ciemność, oddychając ciężko. Po chwili z trudem podniosła się do pozycji siedzącej i zrzuciła z siebie jedną z bluzek. Podeszła do lustra gdzie obok spoczywał jej plecach. Przykucnęła i wyjęła z niego pudełko. Wysypała na dłoń resztę jego zawartości i połknęła. Wstała. Chciała odejść, jednak... odbicie lustrze było straszne. Wyglądała jak siedem nieszczęść, wystające kości, wręcz biała skóra, podkrążone oczy z ciemnymi sińcami.... Szybko odeszła od zwierciadła i złapała ręcznik. Bezgłośnie przeszła do łazienki.
Jedno z jej ulubionych pomieszczeń, ściągnęła z siebie podkoszulek, spodnie i całą resztę, wkroczyła pod prysznic. Ciężkie krople odbijały się od jej nagiego ciała tworząc małe strużki spływające po kostkach, aż do odpływu. Nie ustoi dużej. Zjechała oparta plecami o ścianę na sama ziemię i podkuliła kolana. Zimna woda przypominała jej deszcz, zatopiła się w wspomnieniach. Tak bardzo by chciała, aby Naruto już powrócił. Tak chciała, aby objął ja ramieniem tak by mogła poczuć, że ktoś jest blisko.
Po długich chwilach zakręciła kran i wyszła. z szafki pod lustrem wyjęła nową, świeżą piżamę i przebrała się. Mokre włosy tworzyły wodne, ciemne plamki na ubraniach ale tym się nie przejęła. Znalazła nowe opakowanie dwukolorowych tabletek i wysypała sobie sześc pigułek połykając je d razu. Pudełko wzięła z sobą do pokoju.
-Musze jutro pójść kupić kolejny zapas.-powiedziała sama do siebie wchodząc w egipskie ciemności i rzuciła pudełko na łóżko od razu się kładąc. Przymknęła oczy, czuła jak uchodzi z niej całe napięcie, cały stres, pozostaje tylko ból. Po chwili oddała się w objęcia błogiego jak na razie snu.

-To ona?-cichy męski głos rozległ się za oknem. Przepełniony ekscytacją i pokładem wielkiej energii chcącej się uwolnić.
-Na pewno. To jej potrzebujemy.-drugi był prawie niemy, ledwo co słyszalny dla tych co mogliby stać zaledwie pół metra od osoby, z której się wydobywał. Wysunął rękę z czarnego rękawa dotykając powierzchni sypialnianego okna za którym spała różowowłosa kobieta. W blasku księżyca można było dostrzec błysk pierścienia umieszczonego na palcu. Nagle ocknęła się jak z transu, cofnął gwałtownie dłoń.-Nie dzisiaj.
-Dlaczego? jest sama.
-Nie jest i nie chciałbym spotkać na razie kogo innego-stwierdził i dodał po chwili-Ruszamy.
Zakapturzona postać zeskoczyła z dachu i skakała z gałęzi na kolejną. Druga zaś zaklęła rzucając jeszcze jedno nienawistne spojrzenie i ruszyła za kompanem.

wtorek, 29 kwietnia 2014

9-Odczucia.

Przepraszam za błędy, długa przerwę, bezsensowność posta...

Głucha, nieprzenikniona cisza.
Zobacz... Rozejrzyj się dookoła.... Nic. Ciemność, głuche dźwięki. Słyszysz jedynie bicie własnego serca. Wokół tylko ciemność. Przyzywająca nocne mary. Sen, jawa, koszmar... koszmar. Do czego to porównasz?? Do życia? codzienności? Do czego...?
W ciemnych ścianach nie słychać praktycznie nic. Zupełnie. Jakby jakikolwiek hałas był zaraz likwidowany. Chwila... a jednak.
W ciemnościach słychać szybki oddech, niepewne ruchy, jęk... najpierw cichy, przeradzający się w głosy, potem krzyk, a następnie w wrzask.
Światło.... bieg bosych stóp, cieple ramiona.
-Dobrze, to tylko sen.
Kontrastujący z lodowatym ciałem, ciepły głos powoli docierał do umysłu. Rozchodził się po nim niczym ciepły kubek ulubionej zielonej herbaty. Leniwie uderzając w punkty świadomości. Kiedy już przywołał rozumowi jasność myślenia, drżąca osoba mocniej wtuliła się w silne ramiona wbijając paznokcie powodując przy tym małe, drobne czerwone plamki.
-Kiedyś nigdy nie miałaś koszmarów...
-Kiedyś nie miałam tylu problemów.-powiedziała słabym głosem.
-Problemy są po to, aby je rozwiązywać.-wyszeptał do ucha różowowłosej.
-Ale kiedyś.... nie bałam się tego wszystkiego.
Poczuła mocniejszy uścisk i wzmocnienie nacisku dłoni na plecach. Cisza, która zapanowała pośród nich nie przeszkadzała jej w najmniejszym stopniu. Mogła wsłuchać się w przyspieszone bicie serca, w szum płynącej po tętnicach krwi.
-Czego niby miałabyś się bać?-Spytał. Czekał dłuższą chwile jednak nie uzyskał odpowiedzi.-Nie powinnaś się bać... Sakura-spojrzał w jej zielone tęczówki.-Cokolwiek będzie chciało ciebie skrzywdzić uśmiercę to własnymi rękami... nawet za cenę własnego życia-widząc jej wzrok pokręcił przecząco głową i dodał.-Czy podoba ci się to czy też nie.
Odskoczyła od niego gwałtownie opierając się plecami o zimną ścianę pokoju. Zdziwiony wzrok oplótł jej ciało dusząc powoli z każdą sekundą. Przecież musi mu to powiedzieć... i tak się dowie.
-A co jeśli zabiło by mnie coś innego?-odparła po chwili jeszcze bardziej przytłumionym tonem.
-Co ty bredzisz?
-Nie wiem... na przyklad jakaś choroba?
Delikatnie otworzył oczy szerzej, tęczówki pociemniały tracąc swój blask, a źrenice powiększyły się gwałtownie.
-Nie chcesz chyba mi powiedzieć.... Sakura to naprawdę nie jest dobry czas na tego typu żarty.
Widząc jej poważna minę i to jak obejmuje się kościstymi ramionami... Właśnie! Dlaczego nie zauważył tego wcześniej? Jest taka chuda.... praktycznie same kości, kolorem przypomina białą kartkę, jest taka słaba.
-Takeo, ja...
-Sakura...-podszedł do niej bliże opierając ręce na barkach i przykładając własne czoło co jej czoła.
-Boję się.... Tak bardzo się boję.-wyszeptała. Podniosła delikatnie wzrok spoglądając na jasny wyraz jego oczu.
Jego lewa ręka wolno powędrowała ku tyłowi jej głowy, palce wplotły się w ciekę, jedwabiste, różowe włosy. Twarze chyliły się ku sobie.
-Zawsze będę przy tobie.
Wyszeptał tak cicho, że nawet ona ledwo to usłyszała. Wargi się stykały, najpierw delikatnie, ledwie muśnięcie, potem zatopili się w własnym pożądaniu powoli co raz to chętniej zatapiali się w własne uczucia. Prawa dłoń Sakury została troszkę uniesiona i oparta wierzchem o zimną ścianę splątana z palcami ciemnowłosego. Ich ciała co raz mocniej pragnęły siebie nawzajem, byle mocniej, byle bliżej. Krótkie przerwy na złapanie oddechu kończyły się tylko krótkimi zdaniami kobiety.
-Nie powinniśmy- szybki oddech i ponownie zatopiła się w tańcu dwóch języków-Takeo naprawdę.-Mimo tego co mówiła chłopak jej nie słuchał, sama wtapiała jeszcze mocniej palce w jego włosy, a druga z kościstych dłoni spoczywała na plecach wbijając długie palce paznokciami w skórę.-Przestańmy, proszę.-Nic. Zero reakcji.
Po chwili różowowlosa opamiętała się i odepchnęła mężczyznę mówiąc stanowczym tonem.
-Powiedziałam.... Nie powinniśmy.-Schowała się w swoich ramionach i próbowała uspokoić oddech.
Podszedł do niej ponownie kilka kroków i uniósł opadające kosmyki włosów.
-Idź....-nie ruszył się.-powiedziałam idź.
Oczy zaszkliły się, jednak nie podniosła wzroku. Nie chciała by widział ją w takim stanie, że była rozdarta. Nic chciała stracić jego przyjaźni, nie chciała go zranić, a zarazem coś jej mówiło, że takie rozwiązanie tylko przystwoży więcej problemów.
Wstał i ruszył w kierunku zamkniętych drzwi. Otworzył je. Smuga światła wpadła do pokoju delikatnie rozpraszają panująca wokół ciemność. Spojrzał tylko krótkim skinieniem i wyszedł przez próg do korytarza.
Krucha osoba wstała gwałtownie , kładąc swoje stopy na ziemię i schodząc z łóżka podeszła do okna pragnąc choć małego wdechu świeżego powietrza. Musi sobie to wszystko poukładać, spróbować zrozumieć kilka spraw. Otworzyła okno na oścież siadając na parapet z nogami leniwie zwisającymi i od czasu do czasu odbijającymi się od zewnętrznej ściany domu.
-Kuźwa...-ciche przekleństwo wypełniło ja po same czubki palców, jednak rozładowało jakiś mały stopień tego co kumulowało się w niej i ma ochotę wydostać się pod postacią jakiegoś gwałtownego wybuchu.
-Chcesz uciec czy tak tylko siedzisz z chęcią upadku z tego okna?
Kruche ciało przeszła fala strachu i lęku. Przestraszyła się nie mając świadomości, że przy niej jest ktoś jeszcze.
-interesuje cię to?-spytała-Po co tu jesteś? Nie powinieneś pilnować swoich spraw?
-Pilnowanie twoich jest dużo zabawniejsze.
Przyłożyła dłonie do twarzy głośno wypuszczając powietrze. Obróciła się na parapecie o 180 stopni i weszła powrotem do pomieszczenia. Zaraz za nią wszedł do niego przez to samo wejście czerwonowłosy mężczyzna.
-Jutro wyjeżdżamy.
Siedzenie z nim sam na sam w jednym pokoju wydawało się być dość dziwnym wydarzeniem. Czuła jak po ciele przechodzą nieme dreszcze, a jej postać na dźwięk tych dwóch słów zaczyna powoli wytracc swoja energię. Odwróciła się powoli do niego i spojrzała wzrokiem, którego intencja było uśmiercenie chłopaka. Stał tak blisko... zaledwie na wyciągnięcie ręki. Bił od niego chłód którym przesiąknął znad dworza, i zapach... zapach? Tylko jaki. Wlatywał przez nozdrza i uderzał w każdą komórkę ciała.
-Tak szybko? myślałam że jeszcze chwile tu zostaniemy. Wiesz...-ton głosu był cichy, słaby, przegrany, a zarazem stanowczy.
-Haha- kpiący śmiech rozproszył panująca wokół atmosferę.-I jeszcze zaraz mi powiesz, że zależy ci na tym idiocie.
Podeszła do niego o krok i zamachnęła się. Silna dłoń zdążyła zatrzymać siarczyste uderzenie miażdżąc nadgarstek.
-Coś nie wyszło-schylił twarz tak, aby mogła mu spojrzeć w zimny turkus tęczówek.
-Wyjdź.-Ton leciutko uniesiony i stanowczy zagościł w jej ustach. Nie ruszył się. Wymierzyła drugi policzek, drugą ręką, który ponownie został zatrzymany.-Powiedziałam wyjdź!
spojrzał jeszcze raz w jej zielone tęczówki i odepchnął nadgarstki do tylu. Wyminął ją trącając ramieniem i wyszedł z pokoju.
Sakura stała na środku z spuszczoną głową, po chwili przyłożyła do twarzy dłonie i rozmasowała oczy pod powiekami.

Poranek przy bramie Wioski Ciszy także nie był zbyt kolorowy.
-Będziemy tęsknic.- objęcia Tsuki dodawały jakiejś otuchy kruchej osóbce, którą ściskała.
-Zawsze możesz do nas przyjść... pamiętaj.-Dodała Sigata chwytając ją i równie mocno jak Tsuki obdarowała uściskami.
-Ciekawe gdzie Takeo.... Nie przyszedł się pożegnać?-Pytanie najmłodszej z zebranych rozbiło barierę, którą stworzyła Sakura w jej umyśle.
-Wcześniej się pożegnaliśmy wiesz...
Zapadła chwilowa cisza. Każdy spoglądał na siebie wzajemnie.
-To ruszamy.
Ostatnie spojrzenie i już powoli tak bliska sercu Wioska ginęła w kłębach liści i konarów drzew.
-,,Wcześniej się pożegnaliśmy''. Dobre i to.-znajomy wścibski głos pojawiający się tuż przy drobnym ciele oszumił tok myślenie.
-Spieprzaj.-odbiła się mocniej od gałęzi powoli wysuwając się na prowadzenie.
-Tym razem nie będzie, żadnych przystanków.-dodał doganiając ją.-Zachowuj siły i leć blisko mnie. Nie chcę, żebyś spadła jak ciebie opuszczą.
Nie zachowane w pamięci, latające w każdą stronę, po prostu burza myśli i uczuć, emocji przeszła przez drobne ciało Sakury.

środa, 23 kwietnia 2014

8-Rozmowy

Chcę przeprosić z ta przerwę, błędy i co ważniejsze za beznadziejność, bezsensowność i wgl za cały ten post

,,W miejscu gdzie wszystko jest ukryte.
Jeśli musisz prosić, nigdy się nie dowiesz.
Jeśli wiesz, po prostu poproś.'' ~Helena R.
-Chodź.... musimy wracać.-Silne ramiona objęły kruche ciało i pomogły wstać.
-Nie chcę.-chwila sprzeciwu różowowłosej kobiety.- Puść.
-Sakura naprawdę spójrz na siebie jesteś.....
Wyrwała się jego uściskowi opierając o twardą korę drzewa. Spojrzała na niego spod przymrożonych powiek zamglonymi tęczówkami. Drgawki, które ogarnęły jej ciało sprawiły że ponownie upadla na kolana, a następnie sunęła ku ziemi. Przykucnął momentalnie i złapał ją w locie ponownie czując lodowatą skórę pod naciskiem jego dotyku.
-Nie chcę.... Gaara.... naprawdę nie chcę.-wyszeptała półszeptem.
Podniósł ją i przysiadł przy drzewie opierając plecy o jego wielki pień. Objął jej ciało w ramiona delikatnie rozcierając po barku chcąc dodać jej odrobiny własnego ciepła. Ciężka głowa łagodnie spoczęła na jego piersi. Czekał tylko na jeden moment.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Wiatr jak i powietrze stały się chłodniejsze, śpiewy ptaków umilkły, a las powoli przyzywały nowe zjawy.
-Sakura?-wyszeptał cicho.
Nie słysząc odpowiedzi delikatnie odsunął jej głowę i wyswobodził się spod jej ciężaru. Objął ja ramionami i podniósł. Nie poruszyła się. Dobrze idziemy.
Szedł pustoszejącymi drogami Wioski kierując się w stronę jednego z najbardziej zadbanych domów.
Lekka osóbka którą trzymał oddychała płytko, jej śnieżna skóra mieszała się z żywym kolorem nieogarniętych włosów, usta przypominały kolor wyblakłej maliny. Lodowata, drżąca, praktycznie na wpół przytomna.... taka... taka bezbronna.
-Jezu! Co się stało?-w progu dopadła go Sigata. Od razu kierując rudego mężczyznę w stronę pokoju.-Połóż ją tu... zaraz się zajmę.
Ruszyła w stronę kuchni. Po chwili słyszał jakieś krzyki, tłuczone szkoło. Do pokoju wpadła ciemnowłosa z Ino i Tsuki.
-Co się...
-Nic wyłaź poradzimy sobie-drobne palce Tsuki wypchnęły go za próg pokoju.

-Mmmm...-niespokojne powieki drgnęły czując ciepło i obecność kogoś nowego. Zielone tęczówki powoli odsłoniły się i ujrzały trzy siedzące przy nich osoby. Każda zajmowała się czymś innym. Najmłodsza parzyła jakieś zioła, inna szukała czegoś w torbie, a trzecia po prostu siedziała i gładziła jej dłoń.
W jednej chwili podniosła się na łokciach. Trzy pary oczu ruszyły w jej stronę.
-Sa....
-Już dobrze, potrzebuję tylko...-czuła małą ilość energii w sobie. Potrzebowała tylko jednej rzeczy i chwili wypoczynku, świeżego powietrza.
Wskazała na swoja torbę. Ino od razu ja pochwyciła i podała w kościste dłonie od razu przyklękając przy niej. Wszystkie trzy czekały z zniecierpliwieniem co takiego wyjmie różowowłosa.
Po pewnym czasie kruche palce ujęły małe szklane pudełeczko. Wysypała na drżącą dłoń z szczęść dwukolorowych kapsułek i połknęła jednym ruchem. Spojrzała po przyjaciółkach posyłając im słaby uśmiech. Jej wzrok przystanął na chwile przy Sigacie.
Wzięła kilka głębokich wdechów i czuła jak upragnione ciepło rozpływa się po jej ciele. Poczuła przypływ sił, więc gdy tylko usłyszała krzyk i głuchy huk poderwała się na równe nogi.
Chwiejnym krokiem podbiegła do drzwi wypadając na jasny korytarz kierując się  hałasem zostawiając za sobą przyjaciółki.

-Ty!-podszedł do jasnookiego szybkim i pewnym krokiem.-Jak mogłeś?
-Odpieprz się.-poczuł gwałtowny ból.
-Wiesz....-nie dokończył. Uniósł rękę, aby zadać ponowny cis ale powstrzymał go stłumiony krzyk i zimne palce na zaciśniętej pięści.
-Zostaw.-stanowczy ton choć osłabiony wydobył się z drobnej postaci. Stanęła pomiędzy nimi.
-Nie interesuj się mała zdziro.-wysyczał przez zęby ukazując swój gniew.
-Nie mów tak!-Sakurę wyminął Takeo, celując pięścią prosto w czerwonowłosego. Atak został natychmiast zatrzymany. Gaara przysunął się bliżej niego i wysyczał przez zęby.
-Może mam ją traktować jak ty....?-spojrzał mu prosto w oczy.-Może powinienem ją zostawić tam gdzie znalazłem? Ledwo przytomną? Bo tobie nie zachciało się łaskawie przyprowadzić jej z powrotem?!
-Lepsze to niż traktowanie jej jak pierwszej lepszej dziwki jak to robisz!-źrenice się powiększyły, a tętno przyspieszyło rytmu.-Jesteś jak pieprzony gówniarz chowający się za cierpieniem innych. Nie widzisz ile razy przez ciebie była...-Nie dokończył.
-Ty mały gnoju! Bynajmniej nie zostawiam tego słabeusza-wskazał na różowowłosą dziewczynę-samego na pewną śmierć!
Takeo otworzył już usta chcąc wypowiedzieć zapewne złośliwą odpowiedź, jednak..
-Koniec!!
Cisza.... Wszystkie pary oczu zwróciły się ku drobnej postaci. Odepchnęła obydwóch do przeciwległych kątów. Czuła jak klatka piersiowa unosi się i opada w szybkim nieregularnym tempie, jak oczy zachodzą mgłą, jak odpływają całe siły które tak uporczywie chciała zatrzymać w sobie.
-Obydwaj zachowujecie się jak dwa małe bachory nieodróżniające niczego. Tak!-skierowała się w stronę Gaary- Jestem słaba. Jestem słabeuszem i nigdy nie będę silniejsza.-Ponownie zwróciła się do drugiego.-Nie wiem o co tobie chodzi.... Nigdy nie prosiłam ciebie o moją obronę w stosunku do niego więc. Obydwaj się uspokójcie. Jestem słabą osobą niepotrzebującą nikogo do obrony zrozumcie to. Niewiele mi potrzeba! Jeśli jeszcze raz....- nie skończyła.-A zresztą. Powiem teraz za chwilę i tak będzie to samo.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła swobodnym krokiem do swojego pokoju.

Ciche pukanie zagłuszyło panującą w ciemnym pomieszczeniu cisze. Uchylenie drzwi sprawiło, że światło padło na siedzącą na parapecie wychudzona postać.
-Mogę?-brak odpowiedz sprawił, iż wysoka kobieta weszła wolnym krokiem do pomieszczenia. Przystanęła przy parapecie.-Zawsze uwielbiałaś pełnie. Łagodny głos zabrzmiał w uszach różowowłosej.
Cisza. Cisza. Cisza.
-Takeo nie chciał....
-Wiem.-w końcu się odezwała. Jej głos był, owiany czymś co ciężko byłoby nazwać.
-Jesteś dla niego naprawdę bardzo ważna..... Przez te wszystkie lata, przy każdej możliwej okazji wspominał ciebie. Nawet dwa razy miał już wyjść za mąż. Sakura-spojrzała jej w oczy.-To jest mój brat i nawet jeśli ty nie.... proszę nie zrań go.
-sigata. Takeo jest wyjątkową osobą dla mnie naprawdę traktuje go jak brata...-po krótkiej chwili dodała-i takim pozostanie przynajmniej na razie.
-Rozumiem.
Ponowna cisza roztoczyła się po pokoju.
-Te pigułki-ciemnowłosa ponownie robiła cienką barierę-kojarzę je.... Mama brała takie same zanim... Zanim zginęła. Czy...?
Odpowiedzią było tylko nieme spojrzenie. Do jasnych oczu napłynęły łzy.
-Ej spokojnie. Przecież nic nie est przesądzone.
-To dlatego tak szybko marnujesz siły?-spojrzała na nią.-Dlatego wiecznie się trzęsiesz, jesteś blada jak kamień  lodowata jak lód? Dlatego wyglądasz jak po wieloletniej głodówce, a twoje oczy nie mają tego samego blasku co wcześniej?
-sigata....
Cisza. Spojrzały razem na srebrną tarczę okrągłego księżyca. Cisza ponownie poniosła się po pomieszczeniu przerywana od czasu do czasu szelestem zielonych liści a wietrze zza okna i cichymi oddechami . Ciemny granat nieba dzisiejszej nocy rozjaśniała tylko srebrna kula. Wokół nie było ani jednej złotej plamy. Ciemne, puste okna innych mieszkań,  opustoszałe ulice.... Cisza, przerażający spokój.
-Wiesz czasem się zastanawiam.-tym razem cisze przewała Sakura-czy wszystko ma na pewno sens? No bo.... jak wytłumaczyć brak współczucia w nas? Dlaczego tak trudno odróżnić dobro od zła? Taki Gaara, Nie raz mam wrażenie że próbuje się zmienić. Innym razem jest wręcz odwrotnie. Jest zagubiony.... i to bardzo. Z każdym dniem bardziej odczuwam lęk. Lęk przed tym co dopiero będzie. Wiesz..-oderwała wzrok od pełni.-Tak bardzo się boję....