niedziela, 18 maja 2014

11-Obietnica.

Przepraszam za przerwę, błędy i wgl za wszystko.

Są momenty, które rozświetlają najbardziej ponure dni... Chwile, które chciałbyś zatrzymać na zawsze. Wspomnienie o nich jest iskrą, która rozpala drzemiąca energię i stwarza cudowne obrazy w twojej wyobraźni. To ogień, który ogrzewa twoje serce i sprawia, że w oczach masz światło, które pochodzi z twojego wnętrza. Jakbyś kryła w sobie cenny skarb. Skarb, którego dłużej nie możesz trzymać w ukryciu.
To co straciliśmy prędzej czy później do nas wraca. Jak deszcz i śnieg, woda która spada z nieba, by powrócić w innej formie w postaci chmur. Jak ziarno które trzeba zasiać w ziemi, by wydało plony. Jak cenny metal, który musi przejść przez ogień, by się oczyścić i jak wiatr, który przelatuje przez pole, by potem stać się zwykłym powietrzem. Tak każdy człowiek musi stawić czoło ciemności, by pozbyć się obaw i lęków, by znaleźć te rozświetlające nas momenty, chwile w jego życiu.

-Potrzebujemy jej. Dobrze o tym wiesz.-Ciemnowłosy chłopak chodził po małym pomieszczeniu.
Mały pokój roztaczał w sobie ciemność. Żadnej, najmniejszej smugi światła. Spleśniałe ściany, ciemne meble, brudna podłoga. Powietrze było przepełnione stęchlizną, a deski tworzące tą brudną podłogę mokre od wilgoci. Pomieszczenie sprawiało że jakiekolwiek emocje będące w człowieku tutaj stawały się ponure, szare i straszne.
-Itachi... wiem.-druga z postaci siedziała na podziurawionej, czerwonej kanapie rytmicznie stukając palcami o jedno z czerwonych oparć.-Musimy spróbować zdobyć jej zaufanie, a jeśli nie będzie chciała współpracować... załatwimy siłą, aby nam pomogła.
-Ale ile mamy jeszcze czekać w tej bezczynności?-cierpki głos nie krył irytacji.
-Spokojnie wszystko w swoim czasie po...
-Nie! Nie mamy czasu.-czerwonooki podniósł głos i zatrzymał się przed siedzącą naprzeciw osobą.
Wysoka postać wstała i podeszła na odległość jednego metra. Był tylko w szerokich czarnych spodniach, bez koszulki ukazując jedyne idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i plecy.
-Dobrze wiem co robię, chcę tą dziewczynę i będę ja miał.-Zmrużył oczy i posłał nienawistne spojrzenie.
-Jak chcesz... Wiesz co robisz.-Odparł i ruszył w stronę drzwi.
-Będę miał cie na oku.
-Nie martw się. W końcu to ty jesteś szefem Pain.-odparł i przeszedł przez próg na owiany czernią korytarz.
Czerwonowłosy był sam. Przeczesał palcami dłoni swoje krótkie rude włosy podchodząc do jednej z ciemnych ścian i z złością uderzył zaciśniętą pięścią. Oddychał ciężko, a złość przepełniająca jego ciało próbowała znaleźć gdzieś swoje ujście. Będzie ja miał... nie pozwoli by było inaczej. Klatka piersiowa podnosiła się nierównomiernie. Zdobędzie! Tak!
Ciche pukanie rozległo się po panującej ciszy. Po chwili do pokoju weszła szczupła, wysoka fioletowowłosa kobieta.
-Witaj Nagato.-podeszła szybkim krokiem do niego i położyła rękę na piersi.
Silna dłoń mężczyzny łapczywie chwyciła jedno z bioder kobiety i przysunął ją do siebie. Wargi złączyły się w chamskim pocałunku, a jeden z barków kobiety został odkryty.
-Czym się tak złościsz?-głos kobiety był melodyjny, a zarazem strasznie zimny.
-Niczym ważnym Konan-mówiąc to zdejmował powoli pierwsze partie jej ubrania.
Oby dwoje przylegli do siebie w namiętnym pocałunku w którym nie było widać ani źdźbła miłości, oby dwoje chcieli po prostu zaspokoić swoje pragnienie pożądania. Pocałunki sprawiały że oddech stał się nie równy, a dłonie wzajemnie wodzące po ciałach dokonywały tego iż te stawały się co raz to bardziej nagie.

W pokoju panowała cisza. Jasne promienie słońca przedzierały się przez uchylone okno. Wokół panowała cisza, a jasne światło kuło w powieki drobną postać, w końcu po pewnym czasie różowowłosa podniosła się do pozycji siedzącej wyciągnęła ręce ku górze.
Dziwne uczucie ogarnęło umysłem kobiety. Wstała i podeszła do okna. Otworzyła je na oścież i wystawiła twarz na słońce. Gdzieś tam słyszała śpiew ptaków, nasilający się powoli gwar ulicy, pierwsze śmiechy biegających dzieci, szum tańczących liści na gałęziach wielkich dębów. Czuła się dziwnie wypoczęta naładowana energią. Po raz pierwszy od dawna uśmiechnęła się sama do siebie. Nagle coś wydało głośny dźwięk.
-Burza?-wystawiła twarz dalej przez framugę okna i dokładnie obejrzała błękitne niebo.
Po kilku sekundach miała ochotę roześmiać się na cały głos czując ścisk w żołądku przytrzymała się ramionami za brzuch.
-Ale jestem głodna.-przepełniona tym dziwnym dobrym humorem otworzyła drzwi i z lekkim uśmiechem zbiegła na sam dół.
Po drodze spojrzała na jedną z ścian na której zawsze wisiał duży zegar. ,,Dziesiąta?? Tak późno.''.
Wbiegła z zabawnym wślizgiem do kuchni i nagle zderzyła się z jakimś ciałem.
Upadła na ziemię.
-Nie możesz bardziej uważać?-męski głos rozjaśnił jej umysł i pozwolił na wyostrzenie wzroku po uderzeniu.
-Uspokój się-powiedziała z lekkim rozbawieniem i wstała- a teraz się przesuń jestem głodna.
-Ej.-złapał ją za ramię i zwrócił tak by mogła spojrzeć mu w oczy.
-Zostaw-położyła dłoń na jego i zdjęła ją z swojego ramienia.-Mam dzisiaj w miarę dobry humoru i byłabym wdzięczna gdybyś tego mi nie zepsuł.
Nie odsunął się wręcz przeciwnie. Przygarbił się delikatnie tak by jego oczy był na równi z jej. Dokładnie penetrował barwę zielonych par tęczówek. Odtrąciła go delikatnie i ruszyła w stronę lodówki.
Gaara oparł się o ścinę naprzeciwko i obserwował każdy jej ruch. Chude, zwinne palce przemieszały się szybko nad blatem chwytając to bułki, to masło czy pomidory. Zauważył w niej coś innego. Była inna... taka radosna, spokojna, wypoczęta? W tym momencie zdał sobie z czegoś sprawę. Ta jej radość, ten jej uśmiech, pozytywna aura roztaczająca się wokół niej sprawiła, że sam zaczął się uśmiechać patrząc na nią. Kiedy uniosła swoje zielone tęczówki od razu skręcił głowę w bok i udawał, że interesuje go pogoda za oknem. Schował swój uśmiech, przymrużył nieprzyjemnie oczy, zacisnął ręce w pięści. Zauważyła to i przeżuwając pierwszy kęs bułki zaczęła:
-Hej...-usłyszał spokojny głos.-Wiem, że nie za bardzo sie lubimy ale...-przeszła koło niego, poczuł zapach. To nie były perfumy, to był zapach charakterystyczny właśnie dla tej małej, kruchej osóbki. Podeszła do okna na które tak patrzył i rozsunęła ciemne zasłony śmiejąc się duchu z tego jego podziwiania pogody przy zasłoniętych szybach.-ale byłabym ci wdzięczna, gdybyś choć na chwilę się rozpromienił.-Spojrzała na niego-Albo choć spróbował.
Podeszła do niego powoli i chwyciła za ręce posyłając kolejny uśmiech, podeszła z nim do otwartego na oścież okna. Jej zimny dotyk i spokojny głos dziwnie na niego wpływał. Nie cofnął dłoni.
-Widzisz?-wskazała ręką na świat za framugom.
-I co?-irytyczny głos delikatnie złagodniał.
-Wsłuchaj się w ten szum liści, śpiew ptaków, śmiech dzieci.-przymknęła powieki.-Poczuj ciepło słońca, ten zapach.
Oparła łokci o parapet. Spojrzał na nią. Była taka delikatna i bezbronna jednym ruchem mógłby ją zabić. Tak bardzo tego pragnął, jednak z drugiej strony zauważył, że polubił to jak zamyśla się bez przerwy, jak nie radzi sobie z niektórymi sprawami, jak ujawnia w sobie jej brak koordynację ruchów.
Nagle za oknem przeleciał czarny ptak wydobywając z siebie głośny ,,krzyk''. Sakura otworzyła oczy.
-Tsunade?-wyszeptała.-Choć musimy iść.
Powiedziała i pobiegła do pokoju dziesięć minut. Później stała przed nim przebrana i gotowa do wyjścia.
-Ale gdzie idziemy?
-Do Tsunade- zakładała buty.-Mówiłam.
Złapała go za rękę i wyciągnęła z domu. Zamknęła drzwi na klucz i zaczęła biec. Zdziwiony czewonowłosy mężczyzna spojrzał za nią i zrozumiał, że zaraz zniknie mu z oczu, więc równie jak ona zaczął biec.

-Jesteś pewny?-Piąta pytała się blondyna siedzącego naprzeciwko jej blatu.
-Tak. Szukają wspaniałego medyka, podobno jeden z nich jest poważnie chory i jak to określano umiera ,,powolnie''. Nie możemy zostawić jej samej.-odparł.
-Wiem. Dlatego sprowadziłam tu kogoś kto nam w tym pomoże.-Wstała i podeszła do okna.-Kogoś kto pomoże ale niezbyt świadomie.
Spojrzała w dół i widziała wbiegającą do rezydencji dwójkę ludzi. Wzięła głęboki wdech.
-Więc jej nie powiemy?-Chłopak wstał z miejsca.
-Nie....-chwila ciszy-przynajmniej nie na razie.
W oddali było już słychać szybki bieg jakiś ludzi.

Dogonił ją p pewnym czasie, kiedy wskakiwała po schodach. Wbiegła bez pukania do gabinetu.-Hej uważaj.
Znajomy głos obił się o jej ciało kiedy zmierzała ku ziemi z na razie nie znaną jej postacią. Usłyszała znajomy śmiech, otworzyła oczy, aby się upewnić czy na pewno i... Napotkała parę jasnych błękitnych tęczówek, potargane krótkie jasne włosy i przyjacielski uśmiech.
-Naruto.-wyszeptała i rzucała się mu a szyję sprawiając że ponownie upadli na ziemię.-Nareszcie tyle czasu.
Wtulała się w jego tors ściskając jego plecy. Słyszała bicie jego serca, czuła jak klatka piersiowa unosi się w rytm oddechu. Do jej uszu dobiegło chrząknięcie. Podniosła się i ponowie przyległa do blondyna.
-Kiedy wróciłeś?
-Dzisiaj rano.-odparł.-A ty? opowiadaj jak się czujesz?
Spojrzała na niego. Był wyższy, jego oczy wydawały się być bardziej przeładowane energią niż zwykle. Zmężniał, wydoroślał, stał się taki przystojny. nie gadał już bzdur, nie był natrętny. Po prostu stał się doroślejszą wersją starego Naruto.
-Przepraszam, że przerywam ale Sakuro mam zadanie dla ciebie.-powiedziała jasnowłosa kobieta.
Wszystkie trzy pary oczu zwróciły się w stronę Piątej.
-W Wiosce Piasku jest potrzebna pomoc medyka.-spojrzała na różowowłosą.-Dałaś sobie radę z ostatnią misją więc z tą też powinnaś zwłaszcza, że jak wiecie próbujemy jak najmocniej sprawić by stosunki między naszymi Wioskami się ustabilizowały.
-Kiedy mam ruszać?.
-Najlepiej zaraz, Gaara jeśli chcesz też możesz iść, chyba że wolisz...-zaczęła.
-Nie, mogę pójść.-odparł spojrzawszy na Sakurę, przypomniał sobie co ostatnio się wydarzył kiedy podróżowali.
-Dla ciebie Naruto mam inne zadanie.

-Dlaczego jesteś taka smutna?-zabawny głos został skierowany do kobiety idącej pomiędzy dwoma mężczyznami.
-Miałam nadzieję, że spędzimy z sobą trochę czasu.-odparła. Jej wzrok stał się mętny, a uśmiech zszedł z jej twarzy.
-Gaara-zwrócił się do czerwonowłosego.-Nie obrazisz się gdybyście wyruszyli tak za godzinkę?
Ten wzruszył tylko ramionami i ruszył w stronę mieszkania. Naruto ujął dłoń przyjaciółki i pociągnął ją na wzgórze nad głowami słynnych Hokage.
miejsce roztaczało piękny widok przed nimi, za rosły wspaniałe, wysokie, tęgie drzewa. Wokół rozchodził się przeuroczy zapach rosnących tam kwiatów, a powietrze smagało ich włosami w wszystkie możliwe strony.
-I? Opowiadaj-Zaczęła.
-Wiesz-usiedli na zielonej, bujnej trawie.-Nie spodziewałam się że w życiu napotkam tylu wspaniałych ludzi. Przeżyłem niesamowite chwile i stałem się silniejszy.-przystanął-Nie spodziewałam się tego.
Cisza. Przyłożyła głowę do jego ramienia.
-Chciałabym być silniejsza.
-Sakura ale ty jesteś...-nie dokończył.
-Nie. Są momenty kiedy właśnie tak mi się wydaje ale właśnie wtedy oszukuję i siebie i innych.-Spojrzała w niebo i cicho westchnęła.-Kiedy byłeś jeszcze cały czas w wiosce motywowałeś mnie. widząc... patrząc na ciebie obiecałam sobie, że też z każdym dniem będę starała się być silniejsza, ale...
-I jesteś. Przecież to ty jesteś najlepszym medykiem w tej Wiosce.
-nie prawda. Jest wielu wspanialszych.
Przesunął się w taki sposób aby siedzieli na przeciw siebie. Objął jej ramiona i spojrzał w zieloną barwę tęczówek.
-Sakura. Jesteś piękną silna sobą, po prostu musisz uwierzyć w siebie.
-Ale...
-Nie ma żadnego ,,ale'',zrób to dla mnie. Jeśli uważasz, że nie jesteś wystarczająco silna, spróbuj stać się jeszcze bardziej... Pomyśl co byś mogła z tą siłą zrobić. wyznacz sobie cel i dąż do niego.-Pocałował ją w czoło.
Ciepło jego warg uświadomiło jej to, że to właśnie on ma rację. Do głowy przyszło jej jedno pytanie.
-A ty? Dlaczego stajesz się co raz silniejszy, jaki masz cel aby właśnie takim być?
-Ciebie, wioskę, wszystko co kocham.-wiedział patrząc w te szklane, duże oczy.-Stając się silniejszym wiem, że lepiej będę potrafił bronic to co jest dla mnie najważniejsze.
Wtuliła się w niego obiecując jemu i sobie pewną rzecz. Koniec z mazaniem się, zapomni o tym co ją ogranicza-choroba, strata kilku najbliższych osób. stanie się kimś na kim można polegać, kimś kto będzie potrafił pomoc w każdej sytuacji, ktoś kto nie będzie już zwykłą kulą u nogi Kimś kto nie pozwoli sobą zawsze pomiatać.
-Dziękuję Naruto. Dziękuję.-Wyszeptała i zacisnęła mocniej dłonie na jego plecach.
Przed samymi drzwiami objęła go jeszcze raz, ostatni. Złożył pocałunek na jej czole, potem na policzkach.
-Naprawdę musisz już iść?-spytała z nadzieją w oczach.
-Przykro mi. Niedługo znowu się zobaczymy obiecuję.
Ponowny uśmiech i już machała mu na pożegnanie. weszła do domu. Przy oknie stal Gaara niewątpliwie widział całe pożegnanie. Różowowłosa posłała mu niemy uśmiech nie tak życzliwy jak rano i ruszyła schodami w górę,by się spakować.
Piętnaście minut później stali już przed główna bramą Wioski i zaczynali wędrówkę.
-I jak pożegnanie?-spytał.
-Nic wielkiego-spojrzala w niebo. w tej chwili sobie coś zauważyła. Od rana się nie kłócili. Nawet nie wiedziała, że jest to możliwe. A jednak... Pasowało jej to. Nawet chwilowo polubiła jego obecność.-biegniemy?
-Jesteś pewna?-spojrzał na nią.
Rzuciła mu nienawistne spojrzenie.
-Skoro potrzebują medyka to musi być to coś ważnego.
Zaczęła biec, spojrzał tylko na jej plecy i zaczął tak jak ona skakać z gałęzi na gałąź zastanawiając się co w nią wstąpiło.

1 komentarz:

  1. Świetny blog! Pisz, dziewczyno czekamna następną notkę z niecierpliwością!
    El

    OdpowiedzUsuń